Dużo mówimy na temat zachorowań w Polsce, ilości zgonów w USA czy Włoszech, ale mało jest informacji dotyczących krajów afrykańskich oraz innych, które nie należą do bogatej części świata. Okazuje się, że nowy koronawirus może być też katastrofalny dla najbiedniejszych ludzi na świecie, zwłaszcza tych żyjących w slumsach i obozach dla uchodźców.
Przypadki zachorowań w krajach z gospodarką o niskich dochodach na COVID-19 wydawały się rozwijać wolno – w końcu praktycznie nie ma miejsc bez pandemii. Pakistan jest najciężej dotkniętym przez koronawirusa krajem w Azji Południowej z 2291 przypadkami oraz wojskiem rozmieszczonym po miastach w celu utrzymania izolacji społecznej. Odmiennie jest na Haiti, gdzie do tej pory odnotowano 16 przypadków.
W Afryce większość przypadków miała miejsce w stosunkowo zamożnej Republice Południowej Afryki oraz Egipcie, jednak w innych krajach też notuje się wzrost zachorowań. Burkina Faso ma obecnie ponad 250 przypadków, Senegal 190, Ghana 195. Na całym kontynencie obecnie jest ponad 7000 przypadków.
Wpływ koronawirusa na wiele gospodarek o niskich dochodach będzie prawdopodobnie odmienny niż na bogate, jak Wielka Brytania, mówi Azra Ghani z Imperial College London.
Dane demograficzne stanowczo się tu różnią. Najbiedniejsi na świecie zazwyczaj mieszkają w gospodarstwach domowych z większą liczbą osób, gdzie wszystkie (lub większość) pokolenia żyją razem w codziennym kontakcie. Odmiennie jest w krajach europejskich, gdzie najczęściej osoby pracujące mieszkają z dala od osób starszych. W rezultacie infekcje mogą rozprzestrzeniać się bardziej równomiernie we wszystkich grupach wiekowych. “W pewnym sensie sprawia to, że wszyscy są bardziej narażeni na ryzyko”, mówi Ghani.
Jednakże, ponieważ COVID-19 wydaje się najbardziej uderzać w osoby starsze, a biedniejsze kraje mają znacznie młodsze populacje, to śmiertelność może być niższa. “Spodziewalibyśmy się większej liczby infekcji w warunkach z niskim dochodem, ale przypadki tutaj są mniej poważne”, kontynuuje Ghani.
Większość danych o wirusie pochodzi z krajów jak Chiny, Włochy czy USA. Oznacza to, że po prostu nie wiemy, czy młodsza populacja będzie stanowiła łagodzący efekt, ponieważ kraje ubogie zmagają się z niedożywieniem oraz innymi chorobami jak malaria, HIV czy gruźlica – one zbierają swoje duże żniwo każdego dnia.
Kevin Marsh z Afrykańskiej Akademii Nauk mówi, że wskaźniki wykonywania testów rosną do poziomu kilku tysięcy w porównaniu z wykonanymi zaledwie 400 jeszcze 3 tygodnie temu. Nie mniej danych jest ogólnie niewiele.
Leczenie będzie również zróżnicowane na całym kontynencie ze względu na możliwości i warunki. Przykładowo Uganda posiada – uwaga – 0,1 łóżka na oddziale intensywnej terapii na 100 tysięcy mieszkańców. Dla porównania na 100 tysięcy obywateli w Stanach Zjednoczonych wypada 34,7 łóżka. Perspektywa raptownej produkcji respiratorów lub szybkiego budowania szpitali, jak miało to miejsce w niektórych krajach, jest nierealna, więc więcej osób – głównie starszych – umrze w domach.
Ghani obawia się również, że wpływ koronawirusa na rozwijające się kraje spowoduje odciągnięcie zasobów medycznych od innych śmiertelnych chorób. W niektórych krajach nie dostarczono siatek na łóżka, które chronią przed zarażeniem malarią. Poprzednie epidemie, jak epidemia wirusa Ebola w Afryce Zachodniej w latach 2014-2016, w ten sposób zabiły niebezpośrednio wiele osób.
Izolacja, podobnie jak w bogatych krajach, powinna móc ograniczyć rozprzestrzenianie się choroby. Jednakże w praktyce ochrona i wsparcie dla najstarszych oraz najbardziej narażonych członków społeczeństwa będzie bardzo trudna ze względu na brak miejsca w domach. Gospodarki o niskich dochodach również nie mogą sobie pozwolić na tak rygorystyczne wyłączenia biznesu.
“Ograniczenia dystansu społecznego oraz podróży, które miałyby utrzymywać się przez długi okres, miałyby ekstremalnie szkodliwe skutki dla kruchych gospodarek, zwłaszcza tych zależnych od eksportu i przekraczałyby możliwości finansowego utrzymania się ludzi”, tłumaczy Francesco Checchi z London School of Hygiene and Tropical Medicine.
Niektóre z osób pracują jako służby sprzątające czy w ochronie i dojeżdżają do pracy w ciasno zapakowanych minibusach z nieformalnych osad. W tym tygodniu Dharavi – slumsy w Mumbaju, które zamieszkuje ponad milion osób – poinformowały o swojej pierwszej śmierci związanej z koronawirusem.
Szacuje się, że od 900 milionów do 1 miliarda osób mieszka w takich nieformalnych osadach, często na obszarach o dużej gęstości zaludnienia. Zazwyczaj 3 do 5 osób dzieli jeden pokój, rodziny mają wspólną toaletę, a kran tylko w niektórych przypadkach.
“W takich okolicznościach izolacja jest praktycznie niemożliwa, mówi Diania Mitlin z University of Manchester w Wielkiej Brytanii. “To jest dość przerażający scenariusz”.
Wysokie ryzyko bardzo szybkiego rozprzestrzeniania się wirusa w takich miejscach wiąże się z faktem, że wiele osób ma uporczywy kaszel – kluczowy objaw COVID-19. Pojawia się on od gotowania w domu, gdzie pod kuchnią pali się węglem drzewnym.
Istnieje też alarmująca perspektywa przedostania się wirusa do obozów dla uchodźców, w których przebywa od 8 do 9 milionów ludzi na całym świecie. Paul Spiegel i Shaun Truelove z John Hopkins University wykonali symulacje, jaki wpływ miałby koronawirus na 600 tysięcy mieszkańców Rohingja (muzułmańska grupa etniczna zamieszkująca północną część birmańskiego stanu Arakan), którzy mieszkają w obozie w Bangladeszu. Symulacja sugeruje, że w ciągu roku mogłoby zostać zarażonych 544 tysiące osób oraz umrzeć potencjalnie ponad 2100 osób.
Młoda populacja może tłumaczyć stosunkowo niski wskaźnik śmiertelności, ale Truelove twierdzi, że te liczby to najlepszy scenariusz. Osoby przebywające w obozach dla uchodźców mogą być niedożywione i jednocześnie nie wpuszczane na oddziały intensywnej terapii w pobliskich szpitalach, co spowodowałoby prawdopodobnie wyższą śmiertelność.
Spiegel mówi natomiast, że w tym obozie są starania o uzyskanie zdystansowania społecznego, takie jak zmniejszenie kolejek do dystrybucji żywności. Jednak ze względu na dużą gęstość zaludnienia oraz nierówny dostęp do wody obawia się on o uchodźców i ostrzega, że obozy nie są odporne i przygotowane na wirusa.
Obecnie ze wspomnianego obozu nie dotarły żadne doniesienia o przypadkach zachorowań na COVID-19, ale Spiegel nie wyklucza, że niektórzy z nich zostali już zarażeni. “Jedyną pozytywną rzeczą jest to, że uchodźcy są często fałszywie obwiniani o przenoszenie chorób. Tutaj jest jasne, że nikt nie może obwiniać uchodźców i migrantów za tę konkretną chorobę”, mówi Spiegel.
Przypadki związane z krajami z gospodarkami o niskich dochodach pokazują jeszcze dobitniej, jaka dysproporcja panuje na świecie. Po opanowaniu epidemii w bogatych krajach przyjdzie czas na realną pomoc biedniejszym krajom. Nie tylko po to, aby wirus nie wrócił w takim stopniu ponownie do nas, ale – mam nadzieję – aby zniwelować istniejącą na co dzień różnicę.
Dopóki nie zobaczymy odbicia samego siebie w drugim człowieku, to trudno będzie o skuteczne rozwiązania dla problemów z ubóstwem, brakiem jedzenia, dostępem do edukacji, medycyny i mówiąc ogólnie – świata. Może okres izolacji da nam czas na przemyślenie innego sposobu funkcjonowania świata. Czy to się uda zależy tylko od nas samych.
Źródło: New Scientist