Od ponad połowy wieku trwa fundamentalna debata pomiędzy optymistami i pesymistami odnośnie stanu i kondycji współczesnego świata. Pesymiści budują swoje racje w oparciu o argumenty przeludnienia, głodu czy wyczerpywania się zasobów naturalnych. Optymiści starają się nie ufać w nieomylność gospodarki rynkowej.
W 1970 roku jeden z głównych pesymistów Paul Ehrlich, który był biologiem ludności na Uniwersytecie Stanford w Kalifornii, przewidział, że po 1999 roku populacja Stanów Zjednoczonych zostanie zdziesiątkowana do 22 milionów mieszkańców, które będą żyły na 2400 kaloriach dziennie (czyli mniej niż wynosi średnie spożycie kalorii we współczesnej Afryce – 2560). Po drugiej stronie – jego przeciwieństwo numer jeden – ekonomista Julian Simon, stwierdził na to, że przecież wszystko idzie na świecie coraz lepiej.
Zatem debata toczy się dalej i co więcej, działa głęboko w zbiorowej świadomości. Jako ludzie charakteryzujemy się natychmiastowo pojawiającym się instynktem, który pozwala nam przyłączyć się do pesymistów lub optymistów. Z mnogością dowodów, które można nieskończenie dzielić i przypisywać odpowiednim grupom, a także z bogactwem statystyk – każda osoba jest w stanie wybrać sobie dowolny dowód, aby podeprzeć nim swoje stanowisko.
Naukowcy propagują jednak zdjęcie czy to zbyt przyciemnionych, czy to zbyt różowych okularów i próbę obliczenia, jaką realnie ma obecnie świat kondycję oraz czego spodziewać się w przyszłości. Bjorn Lomborg, korespondent magazynu New Scientist, zadał właśnie takie proste zadanie liderom ekonomii na świecie. Rezultatem jest bardzo interesująca książka “How Much Have Global Problems Cost The World? A scorecard from 1900 to 2050”.
Głównym założeniem była próba zmierzenia szkód spowodowanych przez rozmaite problemy oraz porównanie ich na skali, bez możliwości skupiania się na konkretnych obszarach czy statystykach, które mogłyby wspierać jeden punkt widzenia lub inne.
Do każdego z określonych problemów, osoby biorące udział w badaniu przypisywały wartość zniszczeń wyrządzonych ludzkości czy generalnie planecie, poczynając od roku 1900 do dziś oraz projektowano co może wydarzyć się oraz z jakimi implikacjami do roku 2050. Weźmy na przykład zanieczyszczenie powietrza. Ile śmiertelnych przypadków lub innych zniszczeń spowodowało ono w 1900, a ile w 2013? Jaki to ma wpływ na obecny stan planety i jej mieszkańców oraz jak możemy przewidywać kolejne szkody nim spowodowane aż do roku 2050?
Następnie dane te zostały przetłumaczone na dolary, w oparciu o standardowe oszacowania ludzkiego życia. Chociaż ten koncept brzmi obco czy nawet oburzająco, to jest regularnie stosowany w ukierunkowywaniu polityki. Przykładowo czy suma wartości uratowanych ludzkich istnień przewyższy koszta zainstalowania dodatkowych barier ochronnych na autostradach? W celu określenia względnej wielkości danego problemu badacze zestawili go ze wszystkimi możliwymi, adekwatnymi do niego narzędziami, aby móc wyliczyć procent PKB dla każdego z nich.
Wyliczenia PKB nie są oczywiście doskonałym środkiem pomiaru. Jednakże jako wskaźnik powszechnie używany uznawany jest za wytrzymały. Jest on ściśle powiązany z innymi istotnymi elementami jak edukacja, zdrowie, demokracja, brak korupcji, brak ubóstwa oraz innymi wliczanymi do amerykańskiego Wskaźnika Rozwoju Społecznego (ang. Human Development Index, HDI; czasem tłumaczony jako “wskaźnik rozwoju ludzkiego” – syntetyczny miernik opisujący efekty w zakresie społeczno-ekonomicznego rozwoju poszczególnych krajów).
Zespół nie był w stanie ocenić wszystkich wyzwań przed którymi stoi ludzkość, jednakże skupił się na stworzonej liście 10 najważniejszych – zanieczyszczenie powietrza, zmiany klimatu, konflikty, edukacja, nierówność płci, zdrowie, utrata bioróżnorodności, niedożywienie, bariery w handlu, dostęp do wody oraz kanalizacji.
Dla wielu z tych osób, była to pierwsza ekonomiczna ocena problemów branych jako całość. Autor książki wraz z ekonomistami zaangażowanymi w projekt mają nadzieję, że ich praca zainspiruje innych do zajmowania się dalszymi zagadnieniami jak zasoby naturalne, infrastruktura czy korupcja.
***
Zatem co tak naprawdę wykazują obecne badania? Autor wnioskuje, że ani pesymiści, ani optymiści nie mają do końca racji. Jednakże optymistom można przyznać dodatkowy punkt – wolno, jednakże główne problemy wydają się iść we właściwym kierunku.
Niektóre z nich są oczywiste, takie jak zdrowie czy edukacja – żyjemy znacznie dłużej i jesteśmy lepiej wykształceni oraz mamy do tego lepsze możliwości niż kiedyś. Koszty złego stanu zdrowia wynosiły w 1900 roku aż 32% globalnego PKD. Dzisiaj stanowią już akceptowalną liczbę 11%, a spodziewa się, że w roku 2050 będą one zmniejszone o połowę w stosunku do współczesnego wyniku.
Jak łatwo się domyślić, niektóre z nich nie należą już do jednoznacznych. Weźmy na przykład zanieczyszczenie powietrza. Według autorów jest ono gorsze na zewnątrz w rozwijających się krajach, jednak staje się lepsze w krajach już rozwiniętych na wysokim poziomie. Dzieje się tak nie tylko ze względu przepisy prawne dotyczące ochrony środowiska. Większy problem jednak stanowi jakość powietrza wewnątrz budynków, szczególnie w rozwijających się krajach, gdzie do ogrzewania czy przygotowywania potraw stosuje się brudne paliwa i oleje. Jednakże i ta statystyka w oparciu o omawianą książkę maleje, zatem uznano, że szkody spowodowane zanieczyszczeniem powietrza są coraz mniejsze. Wartości jakie im przypisano mówią o 23% globalnego PKD w 1900 roku, a dzisiaj jest to zaledwie 6 procent. W roku 2050 spodziewa się, że będzie to współczynnik 4 procent.
Ocena globalnego ocieplenia jest dość pomieszana. Obecnie można uznać, że jest zysk netto, głównie z powodu wzrostu dwutlenku węgla w atmosferze, który natomiast zwiększył rozwój rolnictwa. Przyczynia się to do pozytywnego wpływu na globalne PKD. Umiarkowane ocieplenie zapobiega też większej ilości zgonów spowodowanych zimnem, niż jest przyczyną śmierci z powodu ciepła. Zmniejszają się również przez to zapotrzebowania na ogrzewanie, co automatycznie obniża koszta związane z chłodzeniem. Oba wspomniane parametry odnoszą się odpowiednio 0.8 i 0.4 procenta do globalnego PKD.
Z drugiej jednak strony zwiększone ciepło wzmaga wyższe zapotrzebowanie na wodę w wielkości około 0.2% PKD i negatywnie wpływa na podmokłe ekosystemy, co kosztuje kolejne blisko 0.1 procenta. W takim ujęciu wraz ze wzrostem ciepła maleją korzyści z tego płynące, a rosną koszty. Dzieje się tak, gdyż spadają znacznie korzyści dla rolnictwa, rosną koszty związane z chłodzeniem szczególnie w tym sektorze, co ma dalszy wpływ na ekosystemy. Całkowity zatem efekt prawdopodobnie okaże się negatywny, w ramie czasowej określonej przez rok 2050.
Trudna do określenia jest bioróżnorodność. Od 1900 do 2000 wykazano zdecydowane straty wynikające ze zdecydowanego, zwiększonego wkraczania człowieka w naturę. Została ona częściowo zrekompensowana przez produkcje rolne, jednakże w niewystarczającym stopniu. Całkowity ubytek został wyceniony na 1 procent PKB.
Przewidywania autorów dotyczą następnych 50 lat. Według nich ludzie zniszczą mniej, a naruszanie ekosystemów zostanie zredukowane, natomiast agrokultura będzie się dalej rozwijać i stawać w większym stopniu produktywna. Wiele z bogatszych części świata zostanie ponownie zalesionych. Jest szansa na to, że w sumie – do roku 2050 – w tej dziedzinie pojawi się niewielki, ale jednak zysk.
Oczywiście wielka debata optymistów i pesymistów nie zostanie rozwiązana za pomocą jednej książki. Jednakże próby obliczenia konkretnych kosztów i przedstawienie wyników oraz prognoz może spowodować to czego być może cały problem najbardziej wymaga – aby stać się realistami i skupić się na rozmowach o tym co się naprawdę liczy. Zapraszamy zatem do globalnej dyskusji.
Źródło: New Scientist