Dziś będzie troszeczkę mniej naukowo, a bardziej osobiście — a nawet poniekąd książkowo. W ostatnich latach popkultura zaczęła rozwijać się o tematy ogólnospołeczne, przedstawiając je w fabularnych papierkach i zwracając uwagę na problematykę, która jest z nami od lat. Za jedno z takich dzieł uważam książkę Kim Jiyoung. Urodzona w 1982. Reasumując, ten krótki artykuł nie będzie zbiorem naukowych informacji potwierdzonych linkami, a jedynie refleksją nad treścią książki oraz wydarzeniami, które mają miejsce też w Polsce (w mniejszym lub większym stopniu).
Zacznijmy jednak od początku: o czym jest Kim Jiyoung? Jest to stylizowana na biografię opowieść o fikcyjnej kobiecie, która stała się jedną z wielu ofiar stereotypizacji ról płciowych. Mamy tutaj przykład tego jak ambicje i umiejętności nie wystarczą w społeczeństwie, gdzie mężczyzna jest uważany odgórnie za bardziej wartościowego ucznia/pracownika. Nie będę tutaj wspominać danych dotyczących stricte Korei Południowej — ten artykuł jest o ogólnie powszechnych problemach, z którymi idzie się utożsamić niezależnie od narodowości.
Nie przedłużając, przejdźmy do tak często wspominanej problematyki. Będzie trochę subiektywnie, trochę obiektywnie — ponieważ jako kobieta sama spotkałam się z jednym konkretnym punktem. Ostrzeżenie: artykuł może zawierać lekkie spoilery odnośnie wydarzeń i zachowań z książki!
“Kto się czubi, ten się lubi” — czyli negowanie bullyingu w szkołach
W momencie, kiedy tytułowa bohaterka uczęszczała do szkoły podstawowej, trwały lata 90-te; ja swoją podstawówkę zaczęłam w 2004 roku i w tamtym momencie niewiele się zmieniło. Mowa tu o narracji, podłóg której nauczyciele ignorują obecne w klasie gnębienie, usprawiedliwiając je dziecięcym zauroczeniem. Oczywiście ma to miejsce przede wszystkim w przypadkach, gdzie gnębicielem jest chłopiec, a ofiarą — dziewczynka. Niektórzy pedagodzy, zamiast interweniować, stwierdzają że oprawca “nie wie jak okazać uczucia” i “na pewno nie ma nic złego na myśli”. W samej książce nauczycielka początkowo, zamiast pozwolić Jiyoung na zmianę miejsca, sugeruje żeby posiedziała dalej ze swoim “adoratorem” i zobaczyła jak rozwinie się sytuacja.
Nie muszę chyba tłumaczyć, dlaczego takie okazywanie uczuć jest szkodliwe. Przemoc nigdy nie jest dobrym rozwiązaniem i nie powinna być romantyzowana jako niewinne zauroczenie. Jeżeli chłopcy (i nie tylko) dostaną ciche przyzwolenie na bicie lub wyzywanie kogoś, żeby zdobyć ich uwagę, to do czego może to doprowadzić w przyszłości?
I tutaj chciałabym dodać, że równie szkodliwe jest przesadne romantyzowanie zachowania typu tsundere; gdzie jedna osoba w potencjalnym związku wyzywa i znęca się nad drugą, ponieważ wstydzi się okazania słodszych uczuć. Jest tyle fajnych tematów do opisania romantycznej relacji, dlaczego więc nie skorzystać z nich?
Naciskanie na małżeństwo oraz ciążę
Temat, który do tej pory można wypatrzeć w mediach społecznościowych. W książce Jiyoung jest skazana na docinki teściowej, która nie może doczekać się wnuka; do tego stopnia, że w pewnym momencie sam mąż sugeruje postaranie się o dziecko. “W końcu i tak chcieliśmy je kiedyś mieć, to dlaczego nie wcześniej?”.
Z tą różnicą, że decyzja o ciąży powinna być dobrowolna i niezależna od tego, co gadają ludzie. Ciąża, poród, wychowywanie dziecka — to nie jest tak proste jak skok na skakance. Rzeczy te wiążą się z bólem, czasem, a przede wszystkim z poświęceniem, na które nie każdy jest gotów. Niech rzuci kamieniem ten, kto nie ma w towarzystwie osoby bombardującej kogoś pytaniem “kiedy dziecko?”, zwłaszcza jeśli znajoma para jest zaledwie kilka tygodni po ślubie. Mam wrażenie, że dla ludzi z zewnątrz negatywne konsekwencje nie istnieją, a dziecko to sama radość i leżenie na kanapie z butelką. Niestety lub stety, prawdziwe życie tak nie wygląda.
Pozwólmy parom wspólnie zadecydować czy są gotowi na inwestycję, jaką jest wychowywanie maluszka. Nas to nic nie kosztuje.
Chodzenie na kompromisy, które wspierają tylko jedną osobę w związku
Słowo “kompromis” często przejawia się na kartach książki — głównie dotyczy ono życia małżeńskiego głównej bohaterki, chociażby decyzji o macierzyństwie. Jiyoung jest wiecznie przekonywana do kompromisów, które w ostatecznym rachunku ograniczają się do usidlenia jej w rolę pani domu, której sama do końca nie chciała. Jednym z takich kompromisów jest odejście z pracy na rzecz zajmowania się dzieckiem i mieszkaniem, podczas gdy w życiu jej męża nie zmienia się właściwie nic.
Oczywiście nie ma nic złego w takiej decyzji! Najważniejsze jednak, żeby była ona dokonana w zgodzie z własnym sumieniem. To nie jest okej, jeżeli decyzja o zostaniu w domu ma miejsce jako kompromis, przy którym jedna strona nie czuje się ani trochę dobrze. Na szczęście ten akurat punkt poprawia się z dnia na dzień. Kobiety będące matkami także mogą rozwijać się zawodowo i odnosić sukcesy.
Przemoc seksualna
Krótko po odejściu przez Jiyoung z pracy, w budynku firmy zainstalowano ukryte kamery — wszystkie w damskich toaletach i w wiadomych celach. Jest to obrzydliwy przykład przemocy seksualnej, z którym spotkały się kobiety pracujące i z tej strony może być już tylko gorzej jeżeli chodzi o “pomysły” oprawców.
To nieprawdopodobne, że w XXI wieku kobiety wciąż muszą bać się samotnych wieczornych spacerów i ubierania spodenek w obawie przed niechcianymi komentarzami; tymczasem wychodzi na to, że nawet pozornie bezpieczne miejsca — takie jak szkoła czy praca — nie są do końca bezpieczne. Mimo że przykład z kamerami, przynajmniej na polskie realia, wydaje się być dosyć skrajny, to w dalszym ciągu możemy spotkać się z przeżyciami kobiet, które nasłuchały się niepochlebnych tekstów ze strony męskich współpracowników. Kobiece ciało nie jest ładnym obrazkiem, na który można się gapić jak na eksponat w muzeum.
Małżeństwo i rodzina jako przekreślenie kariery
Książka kończy się rozdziałem z perspektywy psychologa, który stwierdził u Jiyoung depresję poporodową. Psycholog przytacza przykład dwa przykłady kobiet w podobnej sytuacji — swojej żony oraz byłej pracowniczki, która jakiś czas temu odeszła z pracy w związku z ciążą. Mężczyzna zamyka książkę słowami: “Muszę być pewien, że jej następczyni będzie niezamężna”. Odnosi się to oczywiście do wspomnianej wcześniej pracowniczki oraz faktu, że małżeństwo i założenie rodziny zamykają rozdział o nazwie “Praca”.
Jak wspominałam w jednym z poprzednich punktów, założenie rodzinny nie powinno wiązać się z przekreśleniem kariery zawodowej dla osób, które chciałyby do niej powrócić. Na język sunie się “podstawowe” pytanie z rozmów o pracę w stronę kobiet: “Czy planuje pani założyć rodzinę?”. Pracodawca nie powinien interesować się planami matrymonialnymi pracownika ani tym, czy i kiedy chce mieć dziecko.
Tym akcentem chciałabym zakończyć swój pierwszy autorski wpis dla ORION-a; mimo przedstawionych wydarzeń, którym daleko do szczęśliwych, mam nadzieję że przyszłość będzie coraz jaśniejsza, a równość — coraz powszechniejsza. Każdy człowiek na nią zasługuje i ta kwestia nie powinna podlegać dyskusji. Wiem, że mogę być sobie “młoda” i “nie wiedzieć jak wygląda prawdziwe życie”, ale szczerze? Chciałabym przeżyć swoje młodo-dorosłe lata w miejscu, gdzie nie muszę się bać o przyszłość, zastój, a nawet bezpieczeństwo tylko dlatego, że urodziłam się z innymi genitaliami.