Świat przemysłowego rolnictwa rozwija się intensywnie od ostatnich 100 lat. Spożycie mięsa, zwłaszcza w krajach zachodnich stało się symbolem bycia “Polakiem”, “Amerykaninem” czy jaką tam nację sobie wpiszecie. Wiele razy miałem okazję usłyszeć, że obiad bez mięsnych protein nie jest kompletny. Jednakże pomijając wszechobecność mięsa, jaj oraz nabiału, wielu ludzi nie interesują fakty, jak zwierzęta w rolnictwie są hodowane, zabijane i dostarczane do sklepów spożywczych.
Rzeczywistość życia zwierząt na fermach często jest bliska makabryczności. Tysiące zwierząt trzymanych jest w ciasnych, brudnych warunkach przez całe lub większość ich życia. Część z nich z powodu panujących tam warunków nie ma wystarczającej siły, aby stać. W celu ukrycia rzeczywistości wiele produktów, które konsumujemy są promowane przez zmyślne techniki marketingowe, sugerujące, że są one “lepsze” i “inne” od standardowych, masowych ofert.
Żeby nie musieć mówić konsumentom, że ich mięso i jajka pochodzą z operacji usilnego karmienia niezliczonej ilości zwierząt, przetrzymywanych w ciasnych miejscach i fatalnych warunkach sanitarnych – specjaliści od marketingu podkreślają “pozytywne” aspekty produktu, jak na przykład etykiety “żywione wegetariańską dietą”. Stwarza to iluzję, że zwierzętom tym poświęca się należytą uwagę, a konsument myśli, że dokonuje świadomego wyboru, kupując produkt wysokiej jakości. Tego typu sytuacja najczęściej spotykana jest przy jajach oraz opisach “z wolnego wybiegu” oraz “z chowu bezklatkowego”. Niestety różnica pomiędzy tym co sugeruje etykieta a rzeczywistością jest bardzo zatrważająca.
Wolny wybieg kontra Rzeczywistość
W przemyśle kurczaków, oznaczenie “z wolnego wybiegu” w dużej mierze odnosi się do drobiu, który hodowany jest na mięsa. W oparciu o wytyczne Departamentu Rolnictwa Stanów Zjednoczonych, kurczaki z wolnego wybiegu mają dostęp do przestrzeni poza budynkami fermy. Oficjalna treść stanowi, że “producenci muszą wykazać Agencji, że drób otrzymał wolny dostęp na zewnątrz”.
Po usłyszeniu takiej notatki najczęściej myślimy, że spacerują one po dużej, otwartej przestrzeni i mają prawo dziobać trawę, insekty i inne pożywienie do woli. Tak jak na obrazku poniżej.
Niestety około 99% kurczaków hodowanych na mięso w Stanach Zjednoczonych rośnie w warunkach hodowlano-fabrycznych. Zatem zamiast posiadania kilku, kilkunastu ptaków, które trzeba oglądać – prowadzący fermę ma ich pod swoją “opieką” na przykład 20 tysięcy. Najczęściej poruszanie się tych ptaków jest ograniczone do ścian wielkich magazynów, gdzie teoretycznie mają one dostęp do drzwi prowadzących do wyznaczonego terenu, jednakże z powodu dużego zatłoczenia ich poruszanie się jest mocno ograniczone. Większość z nich nigdy nie widzi światła słonecznego podczas ich wyjątkowo krótkiego życia.
Zgodnie z danymi pochodzącymi od organizacji Humane Society of the United States (HSUS) “nie ma żadnych informacji odnośnie zagęszczenia populacji drobiu, jak często muszą mieć one dostęp do przestrzeni na zewnątrz, ani jaka musi być jakość ziemi, po której mogą spacerować”.
Dodatkowo kurczaki z “wolnego wybiegu” są poddawane takim samym praktykom branżowym, jak przycinanie dziobów. Jest to zabieg polegający na częściowym usunięciu dzioba, a następnie przypaleniu go celem uniknięcia zakażeń i krwotoków. Dziób najczęściej przycina się w pierwszym dniu życia ptaka, tuż po wylęgu. Takie praktyki niejednokrotnie odbywają się bez wykorzystania środków przeciwbólowych.
Ferma kurczaków z “wolnego wybiegu” na terenie Stanów Zjednoczonych wygląda tak:
Chów bezklatkowy kontra Rzeczywistość
Etykieta, na której widnieje napis “z chowu bezklatkowego”, sugeruje, że kurczaki żyją całkowicie poza klatkami. W rzeczywistości ogólnie drób, który jest hodowany z przeznaczeniem na mięso, rzadko utrzymywany jest w klatkach zanim będzie transportowany do ubojni. Według wspomnianej organizacji HSUS “taka etykieta na produktach drobiowych nie ma praktycznie żadnego znaczenia dla pogłowia zwierząt”.
Los kurczaków “z chowu bezklatkowego” jednak nieco różni się od tych, które są hodowane na jaja. Większość niosek żyje w małych klatkach, dzieląc je z 5-10 innymi kurami. W ten sposób każdej z nich przypada miejsce mniej więcej wielkości iPada. Ich egzystencja jest niesamowicie stresująca – nie wspominając jak bardzo zaniedbana sanitarnie, tym bardziej, że zestawy tych klatek często są poukładane jedna na drugiej. Kury te nigdy nie mogą w pełni rozprostować swoich skrzydeł – to luksus jaki posiadają te z etykietą “chowu bezklatkowego”.
Mając w świadomości, że ptaki te mogą swobodnie rozkładać swoje skrzydła, w głowie jawi się mniej więcej taki obrazek:
Ponownie termin ten jest jednak mylący. Miejsca, w których żyją kury nioski, zawierają nawet do 100 tysięcy ptaków i nie są to mega obszerne konstrukcje. W celu możliwie najlepszego wykorzystania przestrzeni oraz z punktu widzenia ekonomicznego, chów bezklatkowy wygląda mniej więcej tak:
Co może zrobić konsument?
Świadomość oraz chęć poznania prawdy i dzielenia się nią, to już jakiś krok do sukcesu. Jeśli w naszej diecie używamy mięsa czy jaj, to jest również naszym zadaniem wywierać presję na producentach, aby ich oficjalne deklaracje były zgodne z prawdą. W odmiennym przypadku możemy wybrać zawsze innego producenta. Dobrym sposobem jest napisanie krótkiego zapytania na oficjalny adres e-mail producenta z zapytaniem, jak faktycznie wygląda chów ich zwierząt. Poświęcenie jednego kwadransa na tę kwestię pozwoli nam robić zakupy w bardziej świadomy sposób. Osoby bardziej zaangażowane mogą zgłaszać swoje wątpliwości do odpowiednich organów. W Polsce jest to Najwyższa Izba Kontroli, która sama przyznaje, że brakuje odpowiedniego nadzoru.
Może dla niektórych osób będzie to szok, ale kurczaki to inteligentne, a przede wszystkim czujące zwierzęta. Trzymanie ich w opisanych wyżej warunkach jest niezwykle okrutne. Często myślimy, że zakup jaj “z wolnego wybiegu” czy “z chowu bezklatkowego” jest najlepszym wyborem, jakiego możemy dokonać. Jednak patrząc na zdjęcia powyżej czy na pewno czujemy się z tego powodu lepiej?
Osoby, które są otwarte eksperymentować ze swoją dietą, mogą zacząć korzystać z substytutów jajek, które nie dość, że są smaczne i zdrowe, to w żaden sposób nie ranią zwierząt. Czy jeśli na wyciągnięcie ręki jest opcja znacznie lepsza – czemu na siłę trzymać się starych przyzwyczajeń?
A o substytutach jajek następnym razem.
Źródło: One Green Planet Grafika: PETA, Jessica Luca, Compassion in World Farming, dbaronoss