Niebieska tablica (po angielsku “blue plaque”) to tablica informacyjna zainstalowana w miejscu publicznym w celu upamiętnienia związku pomiędzy lokalizacją a sławną osobą lub zdarzeniem historycznym. Takimi inicjatywami w Wielkiej Brytanii zajmuje się organizacja English Heritage. W Londynie znajdują się dwie takie tablice upamiętniające Polaków – Fryderyka Chopina oraz Edwarda Raczyńskiego.
W tym roku taka tablica pojawiła się również na budynku, który niegdyś należał do fabryki Bryant & May, a gdzie obecnie znajdują się lofty mieszkalne oraz instytucje kultury. Ma ona na celu upamiętnienie wydarzenia, które w Polsce może być mało znane – strajku 1400 kobiet w fabryce zapałek w 1888 roku we wschodnim Londynie. Zdarzenie to uznawane jest za przełomowy moment w historii związków zawodowych i praw kobiet.
Strajk ten spowodowany został zwolnieniem pracownicy, niskimi płacami i niebezpiecznymi warunkami pracy. Pracownice fabryki zapałek Bryant & May były narażone na rozwój fosforowej martwicy kości szczęki i żuchwy. Jest to choroba, która może powodować oszpecenie, ropnie, uszkodzenie mózgu a nawet śmierć (rak kości). Była spowodowana narażeniem na kontakt z białym fosforem używanym do produkcji zapałek. Robotnice były w większości w wieku od 15 do 20 lat i przede wszystkim pochodziły z Irlandii. Często szybko stawały się łyse, ze względu na długie noszenie pudełek na głowach, aż te powycierały im włosy do skóry.
Wszystko rozpoczęło się od artykułu opublikowanego 23 czerwca 1888 roku przez Annie Bresant i Herberta Burrowsa w kosztującym pół pensa tygodniku “The Link”. Materiał dziennikarski powstał na skutek wysłuchania mowy wygłoszonej przez Clementinę Black – angielskiej pisarki i feministki, która odnosiła się do warunków pracy kobiet (miało to miejsce na spotkaniu Fabian Society w Londynie). Bresant była przerażona warunkami pracy i wynagrodzeniem w Bryant & May. Następnego dnia poszła do fabryki i przeprowadziła wywiady z niektórymi osobami tam pracującymi. Odkryła, że kobiety pracowały po 14 godzin dziennie za pensję wynoszącą mniej niż pięć szylingów tygodniowo. W dodatku były karane grzywnami, jeśli ich praca była uznawana za niespełniającą norm. Wspomniane kary pieniężne wahały się od 3 pensów do jednego szylinga. Jeśli pracownice się spóźniały, otrzymywały karę w wysokości połowy dniówki.
Artykuł rozzłościł kierownictwo Bryant & May, które próbowało nakłonić pracownice do podpisania dokumentu zaprzeczającego tej tezie – jednak inicjatywa tuszowania spotkała się z odmową. Doprowadziło to do zwolnienia jednej z pracownic (oczywiście pod innym pretekstem), co zapoczątkowało śmiały strajk kobiet. Do końca pierwszego dnia około 1400 kobiet i dziewcząt odmówiło pracy. W obliczu takiej solidarności i zdecydowania, dyrekcja szybko zaoferowała przywrócenie do pracy zwolnionej pracownicy. Kobiety zażądały wówczas odniesienia się do niesprawiedliwych kar, które były potrącane z ich i tak skromnych pensji. Po spotkaniu przedstawicielek strajku z dyrekcją nie udało się znaleźć porozumienia. Spowodowało to, że aż na trzy tygodnie fabryka przerwała pracę całkowicie.
Chociaż spora część strajkujących została zupełnie bez środków do życia, ich postawa pozostała nieugięta. Kobiety z fabryki postanowiły również utworzyć Związek Dziewczyn Zapałczanych, a dziennikarka Bresant zgodziła się zostać jego liderką (po spotkaniu z delegacją strajku). Po trzech tygodniach strajku właściciel fabryki zgodził się na prawie wszystkie żądania kobiet i uznał ich związek. Zdarzenie tego strajku zostało okrzyknięte zwycięstwem praw pracowniczych – był to pierwszy strajk niezorganizowanych pracowników, który zyskał ogólnokrajowy rozgłos.
Lider związków zawodowych, Henry Snell napisał kilka lat później: – Te odważne dziewczęta nie miały ani funduszy, ani organizacji, ani liderów. Liczba dotkniętych strajkiem była dość mała, ale strajk dziewczyn od zapałek wywarł wpływ na umysły robotników, co uprawnia do uznania go za jedno z najważniejszych wydarzeń w historii organizacji pracy.
– Fakt, że były na tyle zdyscyplinowane, by zorganizować się i wytrwać [w strajku], w warunkach prawdziwego zagrożenia, aż do momentu spełnienia ich żądań, był bardzo znaczący – powiedziała Anna Eavis, dyrektorka English Heritage.
– To był bodziec dla innych związków do bezpośredniego działania. Jest to bardzo ważny epizod i ma w sobie pewien romantyzm, który chwyta za wyobraźnię. Ta tablica to świetny sposób na uznanie grupy ludzi, którzy nigdy nie dostaliby tablicy indywidualnie – kontynuuje Eavis.
Warto jeszcze wspomnieć o samym The Link, od którego zaczęła się ta inicjatywa. Tygodnik ten, którego cena wynosiła pół pensa, prowadził ogólnie kampanię przeciwko “pracy w pocie czoła, wyzyskującym właścicielom, niezdrowym miejscom pracy, pracy dzieci i prostytucji”, na pierwszej stronie nosił cytat Victora Hugo “Będę mówił w imieniu głupich. Będę mówił o małych do wielkich i słabych do silnych. Będę mówił za wszystkich zrozpaczonych milczących”… Słowa do dziś aktualne i bardzo potrzebne.
Jak będziecie w Londynie na Bow (E3 2UR), to wspomnijcie odwagę 1400 kobiet i pomyślcie, czy takie działania za jednego pracownika czy pracownicę są dzisiaj możliwe… A jeśli nie, to dlaczego tak się stało?
Źródło: Wikipedia, The Guardian, Spartacus Educational