Antarktyda ponosi się niczym serowy suflet, powoli, jednak jest to stwierdzony proces – donosi nowe wydanie New Scientist. Zmniejszanie się pokrywy lodowej w związku z ociepleniem oraz pozostałości impetu wywołanego ostatnią epoką lodowcową, powoduje, że pływający kontynent wznosi się do nieba. Donald Argus z Jet Propulsion Laboratory w Pasadenie, Kalifornia (ośrodek NASA) wraz z kolegami opracował dane zbierane przez GPS w ciągu ostatnich 15 lat, pokazujące, że Góry Ellswortha w zachodniej części Antarktydy podnoszą się około 5 milimetrów co roku (dane z Geographical Research Letters: DOI: 10.1029/2011/gI048025). Podnoszenie się kontynentu w pozostałych obszarach jest znacznie wolniejsze.
Znacznie szybszy wzrost zanotowano na Grenlandii, gdzie jak się sądzi ląd podniosi się aż o 4 centymetry na rok.
Zmiany jakie zachodzą w ziemskim klimacie mogą tylko w części być wytłumaczeniem dla zanotowanego zjawiska. Antarktyda traci w przybliżeniu 200 gigaton lodu w ciągu roku, a ubytek lodu na Grenlandii jest jeszcze większy – 300 gigaton. Kontynenty Ziemi są osadzone na kleistej, lepkiej magmie, tak więc efekt tych ubytków jest jak zabranie ładunku z gęstego, pianowego materaca.
Badacze rozważają również inną możliwość. “Ziemia posiada bardzo długą pamięć” – powiedział Argus. W rezultacie tego “jest także kleista odpowiedź na utratę lodu, która trwa od 5000 do 10000 lat i trwa nadal” – dodaje.
Niezależnie od tego efektu, świadomość ilości atrofii lodu na obu biegunach sugeruje, że trudno unikać tematu zmian klimatycznyc, a fakt zakorzeniony w lokalnym podnoszeniu się biegunów, to tylko dane z trudem wykopane przez badaczy.