Niedawno obchodziliśmy Światowy Dzień Ziemi. Obecnie niestety więcej mamy tematów do poważnego omówienia niż beztroskiego celebrowania. Zagrożenia związane ze zmianą klimatu narastają tak szybko, że wkrótce mogą definitywnie przytłoczyć zdolność przystosowywania się ludzkości, a także samej natury. W tym kontekście tworzy się wizja wstrząsającej przyszłości, w której powodzie, pożary czy głód dotykają milionów istnień, gatunki znikają, a planeta zostaje nieodwracalnie uszkodzona.
Brzmi potwornie, brzmi jak straszenie i wyolbrzymianie, ale ile z osób preferujących zaprzeczające podejście poświęciło czas na przeczytanie raportu opublikowanego z końcem lutego przez Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu, zespół ekspertów powołanych przez ONZ? Obecnie jest to jedno z najbardziej szczegółowych spojrzeń na zagrożenia stwarzane przez globalne ocieplenie. Wynika z niego, że kraje nie robią wystarczająco dużo, aby chronić miasta, pola uprawne i wybrzeża przed zagrożeniami, które już wywołały zmiany klimatyczne – takie jak rekordowe susze i podnoszenie się mórz, nie mówiąc o jeszcze większych katastrofach, które przyjdą, skoro planeta wciąż się podgrzewa.
Raport został napisany przez 270 naukowców z 67 krajów i jak powiedział sekretarz generalny OZN, Antonio Guterres: – Jest atlasem ludzkiego cierpienia i potępiającym aktem oskarżenia o nieudane rządy w sprawie klimatyczne. Ten raport pokazuje, w jaki sposób ludzie i planeta są nękani przez zmiany klimatyczne.
Raport stwierdza, że w nadchodzących dziesięcioleciach, gdy globalne temperatury będą nadal rosły, setki milionów ludzi będzie zmuszone do walk z powodziami, śmiertelnymi falami upałów i niedoborem wody w wyniku dotkliwej suszy. Komary przenoszące choroby, takie jak denga czy malaria, rozprzestrzenią się na nowe części globu. Niepowodzenie w zakresie upraw może stać się bardziej powszechne, narażając ludzi, zwłaszcza w Afryce i Azji, na większe ryzyko głodu i niedożywienia, a wojna w Ukrainie w temacie głodu tym bardziej nie pomaga. Dodatkowo autorzy raportu twierdzą, że ludzie niezdolni do przystosowania się do ogromnych zmian środowiskowych poniosą nieuniknioną stratę lub uciekną ze swoich domów, powodując dyslokację czy wręcz migrację klimatyczną na skalę globalną.
Raport stwierdza, że aby zapobiec najbardziej katastrofalnym skutkom, narody muszą szybko i zdecydowanie zredukować emisje dwutlenku węgla, metanu i innych gazów cieplarnianych, które niebezpiecznie ogrzewają planetę. Jak nie trudno zauważyć, to najbiedniejsze narody coraz częściej zmagają się ze wstrząsami klimatycznymi i prawdopodobnie będą potrzebować setek miliardów dolarów wsparcia finansowego w ciągu najbliższych kilku dekad, aby się chronić – wsparcia, które bogatsze kraje nie udzielają lub dostarczają bardzo powoli.
– Ten raport jest przerażający, ale nie ma innego sposobu, aby to powiedzieć – przyznał Simon Stiell, minister środowiska Grenady. – Musimy zobaczyć wzmożone działania i zwiększone finansowanie działań związanych z klimatem na potrzeby adaptacji.
Od XIX wieku temperatura na świecie wzrosła już średnio o 1,1 stopnia Celsjusza, czyli 2 stopnie Fahrenheita, ponieważ ludzie wpompowali do atmosfery gazy zatrzymujące ciepło, poprzez spalanie węgla, ropy i gazu w celu uzyskania energii. Na wzrost temperatury wpłynęły również masowe wycinki lasów.
Wielu przywódców przyrzekło ograniczać całkowicie globalne ocieplenie do nie więcej niż 1,5 stopnia Celsjusza w porównaniu z poziomem sprzed epoki przemysłowej. Jest to próg, po przekroczeniu którego, zdaniem naukowców, prawdopodobieństwo katastrofalnych skutków klimatycznych znacznie wzrasta.
Jednak osiągnięcie tego celu wymagałoby od państw całkowitego wyeliminowania emisji z paliw kopalnych do 2050 r., a większość z nich jest daleka od tego celu. Eksperci szacują, że w tym stuleciu temperatura na świecie może wzrosnąć od 2 do 3 stopni Celsjusza.
Raport ostrzega, że jeśli średnie ocieplenie przekroczy 1,5 stopnia Celsjusza, nawet najlepsze wysiłki ludzkości w zakresie adaptacji mogą okazać się nieskuteczne. Koszt obrony społeczności nadmorskich przed podnoszącymi się falami morskimi może przekroczyć możliwości finansowe wielu krajów. W niektórych regionach, w tym w części Ameryki Północnej, zwierzęta hodowlane i osoby pracujące na wolnym powietrzu mogą stanąć w obliczu rosnącego poziomu stresu cieplnego, który coraz bardziej utrudni prowadzenie działalności rolniczej.
– Po przekroczeniu poziomu 1,5 stopni Celsjusza nie poradzimy sobie na wielu frontach – powiedział Maarten van Aalst, dyrektor Centrum Klimatycznego Czerwonego Krzyża i autor raportu. – Jeśli nie wprowadzimy teraz zmian w zakresie tego, jak radzimy sobie z infrastrukturą fizyczną, ale także jak organizujemy nasze społeczeństwa, będzie źle.
Jak nie trudno się domyśleć, biedne kraje są znacznie bardziej narażone na ryzyko związane z klimatem niż kraje bogate. Według raportu w latach 2010-2020 susze, powodzie i burze zabiły 15 razy więcej osób w krajach najbardziej narażonych, w tym w Afryce i Azji, niż w krajach najbogatszych.
Ta dysproporcja podsyciła kontrowersyjną debatę: co kraje uprzemysłowione, najbardziej odpowiedzialne za emisję gazów cieplarnianych, są winne krajom rozwijającym się. Kraje o niskich dochodach chcą pomocy finansowej, zarówno w celu obrony przed przyszłymi zagrożeniami, jak i w celu zrekompensowania szkód, których nie są w stanie uniknąć. Kwestia ta będzie głównym tematem spotkania rządów na kolejnym szczycie klimatycznym ONZ, który odbędzie się w listopadzie w Egipcie.
W północnej Kenii, gdzie susza spustoszyła uprawy i pastwiska – ludzie umierają z dnia na dzień – powiedziała Fatuma Hussein, menedżerka programu w think tanku Power Shift Africa. – Nie są nawet w stanie zapewnić pożywienia swoim zwierzętom ani sobie.
Niektórzy pasterze przenoszą swoje zwierzęta w bardziej wilgotne regiony, powiedziała Hussein. Jej zdaniem kraje zagrożone nie poradzą sobie bez wsparcia ze strony bogatych państw.
Debora Ley, specjalistka ds. energii z Gwatemali, która uczestniczyła w przygotowaniu raportu, stwierdziła, że w Ameryce Środkowej środki adaptacji do zmian klimatu, które są skuteczne dzisiaj, mogą okazać się niewykonalne w nadchodzących latach. Dr Ley obawia się, że niektóre społeczności w tym regionie mogą stanąć w obliczu upadku, a to za sprawą podnoszących się mórz, suszy i lawin błotnych, pogłębionych przez wylesianie. – Można gdzieś mieszkać, ale jeśli jest się narażonym na powodzie przez sześć miesięcy z dwunastu w roku, to czy naprawdę można to uznać za miejsce do zamieszkania?
W raporcie, który został zatwierdzony przez 195 rządów (w tym Polskę), wyraźnie stwierdzono, że zagrożenia dla ludzi i przyrody rosną z każdym dodatkowym ułamkiem stopnia ocieplenia.
Autorzy raportu napisali, że jeśli globalne ocieplenie osiągnie 1,5 stopnia Celsjusza, do końca wieku nawet 8 procent ziem uprawnych na świecie może stać się niezdatne do uprawy żywności. Rafy koralowe, które chronią wybrzeża przed sztormami, będą częściej bielały na skutek oceanicznych fal ciepła i zmniejszą swoją powierzchnię o 70 do 90 procent. Jeśli nie wprowadzimy nowych zabezpieczeń, liczba ludzi na całym świecie narażonych na poważne powodzie przybrzeżne może wzrosnąć o ponad jedną piątą
Oczekuje się, że przy ociepleniu o 2 stopnie Celsjusza ilość terenów na świecie spalanych przez pożary wzrośnie o ponad jedną trzecią. Od 800 milionów do 3 miliardów ludzi na świecie może stanąć w obliczu chronicznego niedoboru wody z powodu suszy, w tym ponad jedna trzecia ludności w Europie Południowej. W wielu miejscach plony zbóż i zbiory ryb mogą zacząć się zmniejszać.
Przy 3 stopniach ocieplenia ryzyko wystąpienia ekstremalnych zjawisk pogodowych może wzrosnąć pięciokrotnie do końca stulecia. Powodzie spowodowane podnoszeniem się poziomu mórz i silniejsze ulewy mogą spowodować czterokrotnie większe straty gospodarcze na całym świecie niż obecnie. Aż 29 procent znanych gatunków roślin i zwierząt na lądzie może stanąć w obliczu wysokiego ryzyka wyginięcia.
Światowa Organizacja Meteorologiczna stwierdziła, że w ciągu ostatniego półwiecza liczba zgonów na całym świecie spowodowanych burzami, powodziami i innymi ekstremalnymi zjawiskami pogodowymi spadła o ponad połowę dzięki ulepszonym systemom wczesnego ostrzegania i zarządzania klęskami żywiołowymi. Dzięki inwestycjom w zdrowie publiczne mniej osób zapada na choroby takie jak cholera, nawet jeśli rosnące temperatury i obfitsze opady deszczu ułatwiły ich rozprzestrzenianie się.
Przygotowanie się na przyszłe zagrożenia, takie jak kurczące się zasoby słodkiej wody czy nieodwracalne zniszczenia ekosystemów, będzie wymagało “transformacyjnych” zmian, które obejmą przemyślenie sposobu budowania domów, uprawy żywności, produkcji energii i ochrony przyrody.
Niektóre z najbardziej wrażliwych krajów planety sięgają głęboko do swoich kieszeni, aby poradzić sobie z zagrożeniami klimatycznymi. Według informacji rządowych zebranych przez Power Shift Africa, Etiopia zamierza wydawać 6 miliardów dolarów rocznie na szereg działań adaptacyjnych, co stanowi 5,6% jej rocznej produkcji gospodarczej. Sudan Południowy, jeden z najbiedniejszych krajów świata, przygotowuje się do wydania 376 milionów dolarów rocznie do 2030 roku na walkę z powodziami spowodowanymi przez klimat.
Dekadę temu bogate kraje zobowiązały się do przekazania krajom rozwijającym się 100 miliardów dolarów rocznie do 2020 roku na przejście na czystsze źródła energii i dostosowanie się do zmian klimatycznych. Nie udało im się jednak zrealizować tego zobowiązania o dziesiątki miliardów dolarów, a na adaptację przeznaczono zaledwie ułamek funduszy.
John Kerry, specjalny wysłannik prezydenta Bidena do spraw zmian klimatycznych, przyznał w poniedziałkowym wywiadzie, że bogate, mocno zanieczyszczające środowisko kraje nie robią wystarczająco dużo.
– Każdy kraj musi zrobić więcej w zakresie łagodzenia skutków zmian klimatycznych i musi zrobić więcej w zakresie adaptacji i odporności, nie ma co do tego wątpliwości – powiedział.
Jednocześnie wiele społeczności nadal działa w sposób, który zwiększa ich podatność na zagrożenia – czytamy w raporcie. Jedną z przyczyn wzrostu zagrożenia powodziowego wzdłuż wybrzeży jest na przykład fakt, że miliony ludzi przenoszą się na nisko położone tereny, które są zagrożone podnoszeniem się poziomu morza. Niektóre środki adaptacyjne mają niezamierzone konsekwencje. Przykładem mogą być nadmorskie mury, które chronią pewne miejsca, ale mogą też powodować powodzie na zaludnionych obszarach w innych miejscach. Nawadnianie może pomóc w ochronie upraw przed suszą, ale może też spowodować wyczerpanie zasobów wód gruntowych.
W raporcie zaleca się, aby liderzy realizowali bardziej dalekowzroczne strategie. W miarę podnoszenia się poziomu oceanów społeczności nadbrzeżne mogłyby przenosić się w głąb lądu, jednocześnie zaprzestając dalszej zabudowy wzdłuż wrażliwych linii brzegowych. Do tego poprawa w zakresie podstawowych usług, takich jak opieka zdrowotna, drogi, elektryczność i woda, mogłaby pomóc ubogim i wiejskim społecznościom zwiększyć odporność na wstrząsy klimatyczne.
– Jeśli podejmiemy działania teraz, będziemy mieli wiele możliwości wyboru – powiedział Edward R. Carr, profesor rozwoju międzynarodowego na Uniwersytecie Clarka i jeden z autorów raportu. – Za dziesięć lat – o wiele mniej. Za trzydzieści lat – nie wiem. I dodaje: – Zawsze będziemy mieli wybór. Ale będą to mniej dobre wybory, a ich podejmowanie będzie znacznie trudniejsze.
W raporcie nie włączono żadnych wpływów negatywnych na środowisko oraz tematykę głodu, które wzrosły również poprzez wojnę w Ukrainie. I jeśli myślisz się, że tematy krajów afrykańskich czy azjatyckich to dla nas zbyt duża egzotyka, aby się tym przejmować – to pomyśl raz jeszcze.
Źródła: New York Times, Economic evaluation of sea-level rise adaptation strongly influenced by hydrodynamic feedbacks (PNAS 2021), Power Shift Africa, Climate Action Tracker, Climate Change 2022