UKRAINA

Czy zatopienie “Moskwy” wpłynie na skuteczność dezinformacji rosyjskiej?

blank

Rodziny, których synowie zostali uznani za zaginionych po zatonięciu Moskwy – rosyjskiego okrętu flagowego na Morzu Czarnym – coraz częściej domagają się odpowiedzi, ponieważ Ministerstwo Obrony i najwyżsi urzędnicy państwowi  wciąż milczą na temat losu załogi. Jak to wpłynie na komunikację rządową z obywatelami?

Według New York Times, co najmniej 10 rodzin zgłosiło się oficjalnie – czy to poprzez portale społecznościowe, czy do organizacji informacyjnych – aby wyrazić swoje zaniepokojenie z powodu tego, że różni oficerowie lub inne osoby mówiły im różne wersje: że ich synowie żyją, zaginęli lub nie żyją. Wciąż jednak nie ma żadnej oficjalnej aktualizacji początkowego komunikatu, że ponad 500 członków załogi krążownika Moskwa zostało uratowanych.

– Nie chcą z nami rozmawiać – powiedział Maksim Savin, lat 32, w wywiadzie na temat poszukiwań swojego najmłodszego brata Leonida (20 lat), który służył na Moskwie. – Jesteśmy pogrążeni w żałobie. Zabrali naszego młodszego brata i najprawdopodobniej nigdy go nie oddadzą.

Oficjalne milczenie na temat losu załogi Moskwy jest częścią większej kampanii Kremla mającej na celu tłumienie złych wiadomości o wojnie i kontrolowanie narracji, jaką Rosjanie otrzymują na temat jej przebiegu. Wielu z zaginionych członków załogi było poborowymi, co jest w Rosji drażliwym tematem od czasu wojny w Czeczenii, kiedy to młodzi i słabo wyszkoleni żołnierze byli często rzucani do walki, w której ginęli masowo, co osłabiło wówczas poparcie społeczne dla wojny.

Już sama przyczyna zatonięcia była sporna.  Rosja twierdziła, że w wyniku pożaru eksplodował magazyn amunicji, a następnie uszkodzony statek zatonął podczas holowania na wzburzonym morzu. Ukraina twierdziła, że trafiła okręt dwoma pociskami Neptun, co potwierdzili również Amerykanie. Niezależnie od tego, co się stało, utrata jednego z największych okrętów wojennych od czasów II wojny światowej wprawiła Rosję w zakłopotanie.

Rosyjskie serwisy informacyjne, które można uznać za niezależne i funkcjonujące poza Rosją podały, że w wyniku uszkodzenia i zatonięcia okrętu zginęło około 40 osób, a kolejnych 100 zostało rannych. Informację tą można znaleźć na zablokowanej w Rosji stronie Meduza.oi.

W doniesieniach tych cytowano niezidentyfikowanego urzędnika oraz matkę jednego z marynarzy, który zginął. Ponadto żona starszego marynarza potwierdziła jego śmierć dla Radia Liberty.

Sprzeciw wobec pierwszej wojny w Czeczenii w połowie lat 90. wywołały rosyjskie rodziny, sfrustrowane faktem, że ich synowie z poboru byli wykorzystywani jako mięso armatnie – co nie jest nową “strategią” czy to Rosji, czy wcześniej ZSRR. Do dziś nie ustalono, co się stało z kilkusetoma żołnierzami z tamtej wojny, powiedział Aleksander Czerkasow, były przewodniczący Centrum Praw Człowieka “Memoriał”, grupy z siedzibą w Moskwie, która została rozwiązana w kwietniu z powodu nakazu sądowego.

– Nikt nie troszczy się o żołnierzy – powiedział Czerkasow, a ograniczenia nałożone na organizacje pozarządowe oznaczają, że obecnie praktycznie niemożliwe jest prowadzenie przez nie poszukiwań.

Putin wielokrotnie powtarzał, że poborowi odbywający roczną służbę wojskową nie będą rozmieszczani na Ukrainie, czemu jednak przeczą ofiary na polu walki.

Związek Komitetów Matek Żołnierzy Rosji, którego początki sięgają czasów wojen czeczeńskich, potwierdził, że otrzymuje prośby o poszukiwanie zaginionych żołnierzy. Organizacja odmówiła dalszego komentarza dla New York Times, powołując się na prawo zabraniające dzielenia się informacjami o żołnierzach z zagranicznymi organizacjami.

Rodzice członków załogi statku Moskwa wyrazili oburzenie z powodu tego, co określili po prostu mianem oficjalnego unikania odpowiedzi.

– My, rodzice, interesujemy się tylko losem naszych dzieci: Dlaczego one – jako żołnierze z poboru – znalazły się w tej operacji wojskowej? – postawił pytanie powiedział Dmitry Shkrebets, którego 19-letni syn Jegor pracował jako kucharz na Moskwie.

Początkowo funkcjonariusze powiedzieli mu, że Jegor jest wśród zaginionych, ale potem przestali już odpowiadać. – Zaginał na pełnym morzu?! – napisał. – Zapytałem więc wprost – dlaczego wy oficerowie żyjecie, a mój syn, żołnierz z poboru, zaginął?

Pan Shkrebets od tego czasu zaczął zbierać zeznania od innych rodzin, które nie mogą odnaleźć swoich synów. – Im więcej będziemy pisać, tym trudniej będzie im milczeć o tym, co się dzieje – napisał. W pierwszych dniach udało mu się zebrać nazwiska 15 żołnierzy, których rodziny uznały za zaginionych, w tym 14 poborowych i jednego żołnierza kontraktowego.

Dmitrij S. Peskow, rzecznik Kremla, powiedział we wtorek 19 kwietnia, że nie jest upoważniony do ujawniania jakichkolwiek informacji o zaginionych marynarzach i skierował pytania do Ministerstwa Obrony.

Ministerstwo nie odpowiedziało na prośbę o komentarz. W sobotę opublikowało nagranie wideo, na którym rzekomo widać admirała Nikołaja Jewmenowa, dowódcę rosyjskiej marynarki wojennej, spotykającego się z mężczyznami, których opisano jako załogę Moskwy, ustawionych w szyku i ubranych w mundury. Nie było jasne, ilu ocalałych z ataku tam było, nie było też nic o ofiarach, ani na filmie, ani w towarzyszących mu postach w mediach społecznościowych.

Jedna wskazówka dotycząca oficjalnego stanowiska pojawiła się kilka dni później, w trakcie programu “Vesti Nedeli”, cotygodniowego podsumowania wiadomości w telewizji państwowej. W trzygodzinnym programie poświęcono około 30 sekund na omówienie zatonięcia, nie wspominając o ofiarach.

Nie wszyscy rzecznicy Kremla byli jednak tak powściągliwi. Jeden z gospodarzy talk-show, Władimir Sołowjew, zażądał w sobotę wyjaśnień, w jaki sposób doszło do utraty statku.

Wspomniany na początku artykułu Maksim Savin powiedział, że rodzina nie mogła skontaktować się telefonicznie z żadnym oficerem z jednostki jego brata. Jego matka wysłała SMS-a na jeden z numerów i otrzymała odpowiedź, że jej syn Leonid zaginął.

Później rodzina otrzymała serię telefonów od mężczyzny, który, jak się wydaje, służył z Leonidem i który ciągle zmieniał swoją wersję wydarzeń. – Na początku mężczyzna powiedział, że Leonid zginął, gdy próbował ratować kolegę – powiedział Savin. Przy drugim telefonie powiedział, że nie było żadnej akcji ratunkowej, lecz że Leonid znalazł się w miejscu eksplozji. Za trzecim razem zadzwonił, aby powiedzieć, że się pomylił i że Leonid jednak zaginął.

– Wygląda na to, że oficerowie próbują zmusić wszystkich do zamknięcia ust – kontynuuje Savin.

Liczne doniesienia o zaginięciu poborowych pojawiły się najpierw w mediach społecznościowych. Jedna z kobiet napisała, że jej brat pracował w maszynowni i został uznany za zaginionego, ale ona była pewna, że nie żyje.

Anna Syromajsowa, matka zaginionego poborowego, powiedziała rosyjskiej agencji informacyjnej Meduza, że nie widziała żadnych oficjalnych dokumentów dotyczących ofiar. – Nie ma żadnych list – powiedziała. – Sami ich szukamy. Nic nam nie mówią. W rozmowie telefonicznej odmówiła rozmowy z zagraniczną organizacją informacyjną.

Kolejna osoba – Tamara Grudinina – powiedziała rosyjskojęzycznemu serwisowi BBC, że jej syn Siergiej Grudinin, lat 21, został przydzielony na statek zaraz po szkoleniu podstawowym.

Kiedy dowiedziała się, że okręt zatonął, zadzwoniła na gorącą linię Ministerstwa Obrony dla krewnych i usłyszała, że jej syn “żyje i jest zdrowy i skontaktuje się z nią przy pierwszej okazji”.

Wkrótce potem skontaktował się z nią mężczyzna, który podał się za dowódcę “Moskwy” i powiedział, że jej syn “w zasadzie zatonął razem ze statkiem” – podaje BBC.

– Po rozpoczęciu wojny 24 lutego rodzina ta skontaktowała się z oficerami marynarki wojennej, by zapytać o statek, i usłyszała, że nie bierze on udziału w działaniach wojennych i wkrótce powinien wrócić do portu – mówi dalej Savin.

Leonid przestał dzwonić, ale – jak powiedział jego brat – po rozmowie z oficerami otrzymali od niego list, w którym napisał, że spodziewa się wkrótce wrócić do domu.

Dodał, że jego młodszy brat, który uczył się w szkole zawodowej jako mechanik samochodowy, niechętnie poszedł do wojska i nie popierał wojny. Na rodzinnym zdjęciu, w otoczeniu rodziców i trzech braci, można natomiast zobaczyć młodego, szczupłego mężczyznę w marynarskim mundurze, z karabinem przewieszonym przez klatkę piersiową.

Leonid Savin, jak twierdzi dalej jego brat, o wiele bardziej lubił wędrować po krymskich wzgórzach z rodzinnym psem, czytać książkę lub pielęgnować rośliny. Przed wyjazdem na służbę wojskową zasadził palmę i drzewo awokado.

– W swoim liście do domu pytał, jak się mają jego rośliny – powiedział Savin. – Martwił się o nie.

Głosy rodzin początkowo wydawały się głośne. Jednakże temat coraz bardziej wysycha, przykrywany kolejnymi doniesieniami z frontu oraz dezinformacjami dotyczącymi wojny. Wydaje się, że bańka dezinformacyjna nie może trwać wiecznie – no, ale w końcu do tej pory trwała. Czy w efekcie wojny i coraz większej ilości zaginionych i zabitych żołnierzy rosyjskich, prawdziwe informacje dotrą do obywateli Rosji oraz czy rodzinom poległych żołnierzy uda się propagandą lub strachem zamknąć usta? I jeszcze jedno pytanie – czy Rosjanie będą chcieli słuchać tych prawdziwych informacji, czy wybiorą wygodniejszą wesję oficjalną? Zobaczymy.

Źródło: Meduza, New York Times, Radio Liberty, The Guardian Grafika: Black Sea Fleet

Śledź nasz kanał na Telegramie

z materiałami niepublikowanymi na naszej stronie
blank

Alan O. Grinde

Animator i manager kultury. Koordynator projektów w ORION Organizacja Społeczna. Grafik, web designer, lektor, specjalista od audio masteringu.
blank
ORION Organizacja Społeczna
ul. Hoża 86 lok. 410
00-682 Warszawa
Email: orionfm@yahoo.com
KRS: 0000499971
NIP: 7123285593
REGON: 061657570
Konto. Nest Bank:
92 2530 0008 2041 1071 3655 0001
Wszystkie treści publikowane w serwisie są udostępniane na licencji Creative Commons: uznanie autorstwa - użycie niekomercyjne - bez utworów zależnych 4.0 Polska (CC BY-NC-ND 4.0 PL), o ile nie jest to stwierdzone inaczej.