Renick Bell stoi przed swoim komputerem przy małym stoliku po środku parkietu tanecznego. W stoicki sposób, noszący okulary muzyk szybko i sprawnie pisze na klawiaturze, jego oczy wpatrzone są w ekran komputera. Wokół niego w szerokim kole, ludzie drgają do jego muzyki.
Dynamiczne uderzenia, technoidalne syntezatory, krystalicznie brzmiące melodie wydostają się z potężnego systemu nagłośnieniowego. Wszystkie światła są wyłączone, a jedynym światłem jest blask monitora oraz LEDowe mruganie wydobywające się spod mechanicznej, klawiatury game’ingowej, a na projektorze wyświetla się zawartość ekranu.
Niemal każda osoba z setki znajdującej się w sali, wpatruje się w akcję rozgrywającą na ekranie. Jednak to co tam jest, to nie jakaś psychodeliczna animacja, jakiś kosmiczny pejzaż czy inne wizualizacje, które często widzimy na koncertach muzyki elektronicznej. To co widzimy, to kod. Linia, za linią zakrywają czarny ekran czcionką Monospace.
Goście patrzą na ruchy palców na klawiaturze, które przywołują dźwięki nazwane atmo stab2, następnie wpływa ensOsakaArpAtmo14. Piękna muzyka syntezatora przenika się w miksie. Wydaje się, że jednak muzyka jest wciąż nieco niezdecydowana, nieśmiała. Efekt jest przyjemny, nawet całkiem mocny, jak zbyt silny ciepły wiatr w gorące lato. Pojawia się werbel, ale trochę w zbyt wysokich częstotliwościach, a w dolnych rejestrach niewiele się dzieje. Bell decyduje się wypełnić tę przestrzeń. Ładuje kitBleepFtech, a następnie wpisuje komendę highGlobalDensity. Nagle nawałnica beatu bombarduje z głośników, a pomieszczenie jakby ogarnia fala intensywnego basu. Projektor zaczyna wibrować, a kod na ekranie topi się, zamieniając się w rozmyte, różowe plamy. Tłum zaczyna podskakiwać. Bell pisze jeszcze jedną linię dla uczestników dzisiejszego koncertu. Ekran zalewa jeden napis: “Stare wzory są martwe”.
Eventy z takim “kodowaniem-na-żywo” stały się szybko fenomenem w kulturze muzyki elektronicznej. W miejscach, gdzie Diagram Venna ma części wspólne z Krzemową Doliną oraz sceną DJ’ów – można natrafić występy takich osób jak wspomniany Bell. Nie są to jednak typowe wydarzenia “tech-meets-techno”. Nie jest to też zbliżone do tradycyjnych show z klimatów EBM, gdzie widzimy artystę, który odtwarza sample na laptopie, etc. DJ zajmujący się “kodowaniem-na-żywo” wykorzystuje komputery do grania i tworzenia muzyki w zupełnie inny sposób.
Kod na wyświetlaczu służy do kontrolowania algorytmami oprogramowania. Muzyk syntetyzuje poszczególne odgłosy (uderzenia werbla, brzęczenie basu, etc.) na swoim komputerze, a następnie instruuje oprogramowanie do łączenia tych dźwięków na podstawie predefiniowanych reguł. To co słyszymy, ma oczywiście piętno danego DJa, ale tak naprawdę jest ukształtowane przez algorytmy. Wystarczy, że uruchomicie ten sam zestaw ponownie, a utwór choć będzie brzmiał podobnie i zawierał te same elementy, to sama kompozycja będzie miała nieco inną strukturę. Jest to forma apoteozy tworzenia muzyki elektronicznej –
[penci_blockquote style=”style-2″ align=”none” author=”” font_weight=”bold” text_size=”24″]w połowie ludzka, w połowie stworzona przez maszynę. [/penci_blockquote]
Wydarzenia, na których właśnie celebruje się taką generatywną muzykę, otrzymały już swoją własną nazwę: “algoraves” (od angielskiego algorithm oraz rave).
Komputerowy świat – festiwal, konferencje i muzyka
Opisywany wyżej występ Renicka Bella odbył się w ramach Algorithmic Art Assembly, dwudniowego festiwalu w San Francisco, który jest dedykowany muzyce algorytmicznej oraz ogólnie sztuce. W dzień można było wziąć udział w wielu seminariach i pokazach, a wieczory były wypełnione generatywną muzyką.
W takich miejscach nie brakuje rozmów na tematy jak matematyka oraz informatyka. Kod muzyki na ekranie, to jedna strona, jednak formuły euklidesowe to coś innego – aby połączyć jedno i drugie potrzeba wiedzy, edukacji i… właśnie rozmów oraz eksperymentów.
Na festiwalu można było poznać m.in. Adama Florina, twórcę algorytmicznej wtyczki o nazwie Patter. Przedstawił on historię generatywnej muzyki od czasów… średniowiecza, przez Johna Cage oraz Iannisa Xenakisa w połowie XX wieku, aż do muzyki współczesnej, zdominowanej przez różne oprogramowanie. Nie zabrakło również wystąpień pokazujących podobieństwa wzorów i schematów, które widzimy w naturze i które są obecne w systemach komputerowych czy spotkań z artystami takimi jak Oval (pioniera algorytmicznej muzyki tanecznej z lat 90.), który odpowiadał ze sceny na pytania obecnych na festiwalu.
Istotnym aspektem było również przedstawienie sztuk wizualnych. Programistka Olivia Jack przedstawiła Hydrę – jej własny system kodowania-na-żywo, który generuje odlotowe wizualizery w zwykłej przeglądarce sieciowej. Artystka Chelley Sherman przedstawiła demo jej “kinetycznych rzeźb dźwiękowych” z wykorzystaniem wirtualnej rzeczywistości. Materiał nazywa się “Dispresion” i był grany w lobby Gray Area, gdzie odbywał się cały festiwal.
Wieczorami, kiedy siedzenia zostały wyniesione, a bary zaopatrzone, rozpoczynały się algoravy. Niektórzy z muzyków korzystali z aplikacji dedykowanych na iOSy w akompaniamencie tradycyjnego sprzętu jak laptopy i kontrolery USB. Inni jak Kindohm, DVO, Kit Clayton czy Algobabez zaprezentowali się, wykorzystując zaawansowane systemy jak Max/MSP, SuperCollider czy TidalCycles. Biorąc pod uwagę nieco hackerską naturę algorytmicznych form sztuki, to domowo opracowane systemy stają się coraz bardziej popularne. Praktycznie każdy z artystów korzysta z open-source’owych silników do syntezy dźwięku, kompilowania kodu czy obsługi bibliotek. Wspomniany Bell pracuje na Intel NUC mini PC, na którym hula Linux i program muzyczny opracowany właśnie przez Bella o nazwie Conductive.
Muzyka ta ma wspólną estetykę, rodzaj wspólnego języka. Wiele z nich skłania się w stronę chaotycznego i nie raz agresywnego stylu elektroniki, popularyzowanej przez takie formaty jak Autechre, jednakże artyści podążają w coraz to nowych kierunkach. Jeśli będziecie mieli okazję brać udział w algorave, to usłyszycie pewnie nie tylko ostrą elektronikę, ale również sekwencje ambientowe, eksploracje dub czy po prostu muzykę taneczną. Tylko wiecie – z kodowaniem-na-żywo pokazanym na projektorze.
Miejsce – Gray Area
Miejsce festiwalu, czyli Gray Area, od około ostatnich 5 lat stanowi idealne miejsce dla społeczności San Francisco związanej ze zorientowaną technologicznie sztuką, a zwłaszcza muzyką. Znajduje się w zrewitalizowanym starym kinie Mission District, które w zeszłym dziesięcioleciu popadło w ruinę. Teraz na bazie boomu i rozwoju płynącego z Doliny Krzemowej, Gray Area stało się miejscem wielu spotkań i eventów.
Festiwal zorganizował muzyk i programista ze Szkocji – Throsten Sideb0ard, który po raz pierwszy miał do czynienia z algorave w Sheffield oraz Londynie. Kiedy powrócił do swojego obecnego miejsca zamieszkania, czyli właśnie San Francisco, zaczął zbierać razem twórców z zakresu kodowania-na-żywo i tak rozkwitł ten ruch w tej części Stanów Zjednoczonych.
“Doszedłem do wniosku, że skoro już robię algorave, to mogę zrobić festiwal trwający cały weekend”, mówi Throsten. Tak rozpoczęło się bookowanie artystów, których znał jeszcze z Wielkiej Brytanii, którzy przyciągnęli nie tylko artystów, ale i audiencję. “Byłem poruszony. To tak jakbym zebrał ekipę na mój prywatny koncert artystów, których chcę zobaczyć, a wszyscy wokół też chcieli przyjść i wybrać się na tę przejażdżkę”.
Debiutancka edycja festiwalu Algorithmic Art Assembly za nami, ale Thorsten już zapowiada kolejną w 2020 roku. “Mam już kilka osób, które chcą zagrać. Było to niesamowite doświadczenie. Po prostu muszę zrobić kolejną edycję”. Ech, szkoda, że tak daleko 🙂
Grafika: Algobabez