Oddanie się, które jest jednocześnie wirusową infekcją… W świecie biologii to nawet całkiem romantyczne. Badania głębinowe korzeni osadu w Morzu Czarnym ujawniły trwającą od ponad 7 tysięcy lat relację pomiędzy fitoplanktonem (mikroskopijne organizmy roślinne), a wirusem, który go pokrywa. Okazuje się, że te same populacje mogą koegzystować od wieków. Sondując starożytne DNA zachowane w korzeniach, badacz z Woods Hole Oceanographic Institution (Massachusetts) – Marco Coolen – odkrył, że opancerzone kredą algi – Emiliania huxleyi (gatunek fitoplanktonu oceanicznego wytwarzającego szkielet – kokolit – z węglanu wapnia o rozmiarach 0,003 milimetra. Te mikroorganizmy produkują związki chemiczne, które rozpadają się na kluczowe gazy atmosferyczne Ziemi) – współżyją z taką samą genetycznie populacją specyficznego wirusa DNA – Coccolithovirusa, od całych wieków. Jest to populacja, która znika wraz ze zmianami środowiska na Ziemi.
W okresie wielkich zmian jak wylewanie rzek w Halocenie, ogólne zmiany klimatu miał wpływ na liczebność fotosyntetycznych alg. Jednak badania wykazały, że pomiędzy wirusem, a gospodarzem istniała i istnieje stabilna komunikacja. Na zdjęciu powyżej możecie zobaczyć Coccolithovirus jako kulisty kleks na samej aldze. Nowe badania finansowane przez NASA potwierdzają starą teorię: fitoplankton – mikroskopijne, wolno pływające mikroorganizmy – może przyczynić się do powstawania chmur, które zasłaniają szkodliwe promieniowaniem Słońca. Te jednokomórkowce mają potencjał kształtować pogodę, i na dłuższą metę także klimat, w sposób dla siebie korzystny.