Kobiety w Anglii otrzymają niedługo możliwość odbycia aborcji domowych do dziesiątego tygodnia ciąży.
Domowe aborcje wprowadzono w zeszłym roku w Szkocji oraz Walii. Rząd Zjednoczonego Królestwa ogłosił, że zostają one zalegalizowane także w Anglii do końca bieżącego roku. W Irlandii Północnej jednak aborcja pozostaje zakazana w niemalże każdym przypadku.
Zabieg aborcyjny przeprowadzony podczas pierwszych dziewięciu tygodni ciąży składa się z dwóch dawek lekarstw, mifepristonu i mizoprostolu, podawanych w odstępie od jednego do dwóch dni. Szacuje się, że osiem na dziesięć zabiegów aborcji dokonuje się tą właśnie metodą.
Na dzień dzisiejszy kobiety mieszkające w Anglii są zobligowane przyjąć obie dawki pod nadzorem lekarskim, by po drugiej przeczekać przerywaną ciążę w domu. Do skutków ubocznych zaliczają się bóle, krwawienie, nudności oraz wymioty. Sam zabieg jednak, według przeprowadzonych badań, jest względnie bezpieczny. Porównuje się go do poronienia, które zazwyczaj zachodzi samoistnie poza szpitalem.
Kroki prawne
Ponieważ wiele kobiet zmaga się z dolegliwościami po zabiegu już w drodze do domu, organizacje charytatywne pokroju British Pregnancy Advisory Service – które zajmuje się fundowaniem aborcji w Wielkiej Brytanii – postulują o zalegalizowanie domowych aborcji.
Departament Opieki Zdrowotnej i Społecznej ogłosił że, w związku z wprowadzeniem nowego programu, kobiety będą mogły przyjąć drugą pigułkę w domu na własne życzenie. Choć zmiana ta nie będzie omawiana podczas posiedzenia parlamentu, Minister Zdrowia w Wielkiej Brytanii zapowiedział kroki prawne uprawniające domy rodzinne do przeprowadzania zabiegu.
Ruchy antyaborcyjne mogą wyrazić sprzeciw. Organizacja Society for the Protection of Unborn Children walcząca o prawa nienarodzonych dzieci wniosła o kontrolę sądową przeciwko wprowadzeniu aborcji domowych w Szkocji, oficjalnie przegrywając rozprawę kilka tygodni temu.
Domowe aborcje przeprowadza się także w niektórych rejonach Stanów Zjednoczonych oraz Australii.
Źródło: New Scientist