Mija już pół roku,od kiedy z przerażeniem przyglądamy się wojnie w Ukrainie, najechanej pod fałszywym pretekstem ochrony przed potencjalną agresją nazistów. Bywamy niejednokrotnie oburzeni na entuzjastyczne reakcje niektórych Rosjan, ale grunt pod takie podejście jest już długo przygotowywany. Między innymi przez prezydencką stronę skierowaną do dzieci.
Strona o nazwie kids.kremlin.ru jest przerażającym przykładem internetowej propagandy, której celem jest indoktrynacja dzieci. Strona ocieka kreskówkowymi postaciami i ilustracjami, klimatami game’ingowymi oraz oczywiście nacjonalistycznymi informacjami, m.in. o konstytucji kraju lub o tym, kto chroni prawa obywatela “kiedy prezydent śpi”. Wydaje się, że strona jest zaprojektowana tak, aby przygotowywać dzieci do wojny już od najmłodszych lat.
– Rząd rosyjski próbuje dotrzeć do dzieci i przemówić w ich własnym języku – mówi Samuel C. Woolley, profesor dziennikarstwa na University of Texas w Austin, który głównie skupia się na propagandzie i wykorzystywaniu Internetu do łagodzenia opinii publicznej.
Strona podzielona jest na kilka sekcji, w tym “kurs” o II Wojnie Światowej, który rozwija się jak filmowa opowieść – “Przez cztery lata nasz kraj żył surowym i strasznym życiem wojskowym” – czytamy w jednym z rozdziałów, kiedy odpalamy do pomocy Google Translatora lub DeepL. “Wyobraź sobie, że obcy, uzbrojeni po zęby, mówiący niezrozumiałym językiem, bezczelni żołnierze nagle wdzierają się do twojego miasta lub twojej wioski. Wchodzą do twojego domu, robią, co chcą i nie ma nikogo, kto mógłby cię ochronić” – czytamy na innym slajdzie. Tego akurat nie muszą sobie wyobrażać obywatele Ukrainy – oni tego doświadczyli na żywo właśnie od “siejących pokój” rosyjskich żołnierzy.
W jednym z miejsc rząd dość boleśnie ironicznie skupia swoją uwagę na konsekwencjach wojny z Rosją. Segment o armii, który obejmuje aż 8 przewijanych stron, opiera się na podsycaniu strachu i jawnej dezinformacji – aby indoktrynować dzieci. Możemy tam poczytać również uzasadnienie konieczności istnienia sił zbrojnych, przy czym oczywiście kraj nie ma zamiaru nikogo podbijać. Do animowanej armii pionków (jak pisaliśmy – całość wygląda trochę jak gra planszowa z prostymi animacjami) oraz żołnierzy spadających na ekrany czytamy – “Państwo musi być silne i uzbrojone. W przeciwnym razie może samo zostać podbite przez jakieś inne kraje, a wtedy straci swoją niezależność oraz suwerenność i nie będzie w stanie nas chronić”.
Logo strony składa się z zamku pomalowanego na podstawowe kolory – idealnie wpasowujące się w dziecięcy klimat. Ha, nawet pasek ładowania przypomina kolorowe cukierki. Stąd właśnie odczucia, że znajdujemy się w przeglądarkowej grze – na stronie głównej wybiera się jedną z trzech postaci (każda opisana, w jakim jest wieku, itp.), która “poprowadzi” cię przez witrynę. – Wygląda to trochę jak Minecraft, widać, że to dla dzieci ma być to gra – mówi dalej Woolley.
Sprawdzając usługę Wayback Machine, strona żyje od co najmniej 2009 roku, aczkolwiek pierwsza wzmianka o segmencie armii pochodzi z 2018 roku. Czas wydaje się w tej sytuacji nieprzypadkowy. Do 2018 roku Rosja zbudowała swoją militarną obecność na Krymie i stanęła przez międzynarodową presją, aby się wycofać ze swoich działań.
– Rosyjscy obywatele byli narażeni na dużą ilość antyrosyjskich nastrojów w sieci, pomimo prób kontrolowania przez Kreml dostępu do zagranicznych informacji i wiadomości – mówi Woolley. Możliwe, że rząd dodał tę sekcję, aby legitymizować militarną agresję Rosji i przekonać dzieci, że okupacja Krymu, a teraz wojna w Ukrainie – jest ważna dla narodu rosyjskiego. W dodatku wszelki opór i antyrosyjskie nastawienia tylko podsycają informacje podane wcześniej – że przyjdą obcy żołnierze i nikt rosyjskich dzieci nie obroni.
Rosja, jak i Związek Radziecki, mają długą historię sterowania młodymi ludźmi pod przykrywką edukacji, indoktrynując ich, aby były częścią propagandy kraju lub – jak to nazywa Woolley – częścią machiny Rosji przeciwko światu. Działania obejmują obozy szkoleniowe dla armii młodzieżowej, letnie obozy nacjonalistyczne, a nawet – obozy, na które Rosja sprowadza dzieci, aby uczyły sie kodowania lub korzystania z mediów społecznościowych w sposób ukierunkowany na manipulowanie opinią publiczną i szerzenie własnej propagandy – dodaje Woolley.
W ostatecznym rozrachunku chodzi o to, aby przygotować młodych Rosja do walki czy to w tradycyjnym systemie wojennym, czy poprzez szerzenie dezinformacji w Internecie za sprawą mediów społecznościowych. Pierwsza wersja tragicznie kończy się dla młodych Rosjan, którzy obecnie giną lub poddają się w Ukrainie, druga ma szczególnie złe konsekwencje, jeśli chodzi o manipulację percepcją młodych osób w innych krajach. Szczególnie w krajach takich, gdzie niektóre partie polityczne otwarcie popierają działania Rosji, potępiając przy tym przynależność Polski do Unii Europejskiej – chowając się oczywiście za “wolnością słowa”.
– Jeśli to rząd rozpowszechnia propagandę bezpośrednio, to zostaje ona dość szybko wychwycona przez Facebooka, Twittera czy Youtube – mówi Woolley. – Jednakże jeśli dzieci rozpowszechniają treści na własną rękę, to jest to o wiele silniejsze i o wiele trudniejsze do zwalczenia, ponieważ może być uznawane za wolność słowa. No właśnie.
Materiał powstał na podstawie konsultacji z Mariią Linnik. Dziękujemy.