Miejscowości w Polsce mamy bez liku. Noszą one przeróżne nazwy – raz śmieszne, raz zdawać by się mogło głupie, raz kompletnie niezrozumiałe. Zazwyczaj nie wiemy, skąd pochodzi ich nazwa. I czasami, w głowach niektórych osób rodzi to różnego rodzaju teorie na temat ich pochodzenia. W naukowym świecie tego typu wywody nazywane są “ludową etymologią”. W praktyce wygląda to tak – widzimy jakieś dwa współczesne słowa i wymyślamy, że mają one podobne pochodzenie. Np. nazwę Częstochowy możemy powiązać ze słowami “często” i “chować”. A tymczasem “prawdziwa” etymologia dowodzi, iż jest to rozumienie błędne. Otóż nazwa “Częstochowa” należy do popularnego typu nazw odosobowych – “Częstochowa” to “osada Częstocha” (mało kto wpadłby na pomysł, że kiedyś istnieć mogło takie imię), innymi słowy “Częstochowa osada”. Inne tego typu nazwy to np. “Kraków”, czyli “gród Kraka” czy “Wejherowo”, czyli “sioło (wieś) Wejhera” (Wejher to zapomniane już nazwisko założyciela).
Ten wstęp był konieczny, jako że pewnego dnia gdzieś w przestrzeni Internetu znalazłem artykuł o rzekomym celtyckim pochodzeniu nazwy jednego z większych polskich miast – Lublina. Nazwa ta wg autora rzeczonego artykułu ma wiązać się z nazwami takimi, jak Dublin czy Berlin. Do rzeczy – Celtowie na ziemiach polskich oczywiście byli. Są na to dowody archeologiczne. Ale już tutaj pojawia się pewna nieścisłość – ślad obecności celtyckiej znajdujemy wyłącznie na Śląsku i w zachodniej Małopolsce. Na terenach Lubelszczyzny nie odkryto (przynajmniej wg mojej wiedzy) żadnych śladów ich obecności. Nie ostały się po nich także żadne toponimy. Większość (bo nie mogę stwierdzić, że wszystkie) tutejszych toponimów ma jak najbardziej słowiańskie korzenie. Choćby główna lubelska rzeka, Bystrzyca (od “bystry” w znaczeniu “wartki, szybki”). Wprawdzie pochodzenie nazwy Lublina wywołuje spory, ale podstawowy źródłosłów jest oczywisty – słowo “lubić”. I już mało istotne jest, czy nazwa pochodzi od imienia niejakiego Lubla, Lubomira czy kogo tam jeszcze (wtedy byłoby to połączenie rdzenia imienia “Lubl-” z przyrostkiem “-in”, czyli nazwa ta oznaczałaby “gród Lubla, Lubomira”). Przy tym obecność owego [l] po głosce [b] nie powinna zaskakiwać. Jest znane wielu językom słowiańskim, szczególnie wschodnim i południowym zjawisko “l epentetycznego”, które pojawia się w miejscu zjotacyzowanej spółgłoski wargowej (np. [b], [p], [v]). Przykłady: pol. “ziemia”, ros., ukr. białorus., serbskie “zemlja” itd. itp. W j.polskim proces ten zanikł dosyć wcześnie, choć ślady pozostały, np. “grobla” od “grabić”, “kropla” od “kropić” itp. Jako, że proces ten w naszym języku zanikł bardzo wcześnie (nie pomnę jednak, w którym wieku) nazwę Lublina można identyfikować jako bardzo starą. W każdym razie – nazwa Lublina jest jak najbardziej słowiańska. Celtowie się w to nie mieszali (a jeśli już to śladowo). Zresztą – przywoływana tutaj nazwa Berlina też jest słowiańska. Słowianie na terenach Brandenburgii dominowali jeszcze w okolicach IX w., a przebywali co najmniej do jakiegoś XII w.
Podsumowując – etymologizowanie jest bez wątpienia kuszące i często zabawne. Jednak doświadczenie uczy, by nie ufać zbytnio prostym domysłom i szukać tak głęboko, jak tylko się da. Tylko w ten sposób można dojść do właściwych wniosków.