Jak wszyscy wiemy, Chiny są krajem o wysokim stopniu zaawansowania technologicznego, a także z szybko rozwijającymi się możliwościami w zakresie medycyny oraz innych nauk przyrodniczych. Chociaż chińskie usługi w zakresie przeszczepów narządów są stosunkowo młode, to po cichu wyłoniły się jako największe na świecie.
Jednakże chińska polityka pozyskiwania narządów do przeszczepów – zarówno na rynku wewnętrznym jak i na zlecenia turystów spoza Chin – nie idzie w parze ze świadomością społeczną. Przynajmniej od kilku lat organizacje pozarządowe oraz dziennikarze zgłaszają tę problematykę do publicznej świadomości. Niestety Chiny nadal łamią prawa człowieka, a swoich obywateli traktują z minimalnymi zachowaniami etycznymi. Efektem wysokiego zapotrzebowania na narządy jest przyzwolenie na zabijanie, w celu uzyskania organów do przeszczepów.
Powstała w 2017 roku organizacja China Organ Harvest Research Center opracowała raport ukazujący jak działa ten system.
Podstawową zasadą moralną, która pojawiła się wraz z rozwojem technologii pozwalającej na wykorzystanie zwłok, jako źródła narządów do przeszczepu, jest to, że dawca musi być martwy przed pobraniem. Brzmi logicznie, prawda? Ponadto zespoły transplantacyjne nie mogą powodować śmierci dawców, ani przyjmować narządów, o których wiadomo, że pochodzą od osób zabitych z tego powodu. Te zasady znane są jako „zasada martwego dawcy” i są uznawane przez międzynarodową społeczność transplantologów i inne stowarzyszenia zawodowe osób pracujących w dziecinie transplantologii. Ponadto te zasady są opisane w prawie poszczególnych rządów, w krajach, gdzie pobieranie narządów ze zwłok jest dozwolone. A Chiny… No cóż, Chiny pomimo protestów, nie przestrzegają etycznych i prawnych zobowiązań, jakie ciążą na nich w związku z pobieraniem narządów ze zwłok.
W Chinach nadal brakuje dobrze zorganizowanego systemu pozyskiwania zwłok. Nie ma tam prawa uznającego chociażby śmierć mózgu. Jak pokazują liczby, zeznania i historie udokumentowane w raporcie COHRC (który będziemy omawiać poniżej), rynek transplantacyjny nadal polega na pozyskiwaniu narządów od więźniów. W ten sposób Chiny zapewniają bieżące dostawy narządów do zamówień z kraju oraz dla obcokrajowców, którzy chętnie przyjeżdżają do Chin, w celu uzyskania szybkiego dostępu do przeszczepów, których nie byliby w stanie zapewnić sobie w ojczystych krajach.
Wykorzystywanie straconych więźniów do pozyskiwania organów jest dla wielu osób moralnie nieakceptowalne. Więźniowie wybrani do egzekucji nie mogą przecież wyrazić przekonującej zgody na wykorzystanie ich narządów po śmierci. Nie jest prowadzony żaden monitoring, który mógłby niezależnie potwierdzić ważność zgody więźniów.
Warto w tym miejscu przypomnieć, że w katalogu wyznaczającym za co można dostać karę śmierci w Chinach, jest ponad 40 przestępstw, takich jak handel ludźmi, narkotykami, pedofilia, ale także niezgodność z „jedynymi słusznymi” opcjami politycznymi, religijnymi czy ogólnie duchowymi.
Polityka Chin „zabijania na części zamienne” powinna prowadzić do wykluczenia tego kraju z uczestnictwa w badaniach medycznych, uczestnictwa w światowym rynku transplantacyjnym – niezależnie od tego jak ich medycyna rozwinie się do czasu kiedy nie będą przestrzegane (przynajmniej w tym zakresie) prawa człowieka. Według Ethana Gutmanna, badacza i autora, zwrot finansowy z ciała z użytecznymi organami wynosi między 370 000 a 550 000 funtów. Wielka Brytania, podobnie jak szereg innych krajów pracuje nad legislacją, która czyniłaby nielegalnym podróżowanie za granicę po organy, chyba że nie wiąże się to z żadnym zyskiem finansowym oraz istnieje odpowiednia dokumentacja zgody lub legalny i etyczny system domniemanej zgody. Wielka Brytania, podobnie jak Polska oraz szereg innych krajów podpisała Konwencję Rady Europy przeciwko Handlowi Organami Ludzkimi w 2015 roku, ale – tak samo jak i nasz kraj – jej nie ratyfikowała.
Każdy organ, który nadaje się do przeszczepu jest niebywale cenny i należy się z nim obchodzić bardzo ostrożnie – również w kontekście odpowiedniego dopasowania go dla pacjenta, aby nie ryzykować odrzucenia i wystawiania pacjenta na ryzyko pogorszenia zdrowia i utratę pozyskanego organu. W krajach o zaawansowanych możliwościach opieki zdrowotnej i dobrze zorganizowanych systemach dawstwa organów pacjenci zazwyczaj czekają wiele miesięcy lub nawet lat na dostępność organu od dawcy. Tymczasem w Chinach pacjenci mogą znaleźć pasujące organy wtedy, gdy tylko zajdzie taka potrzeba. – Jeśli chodzi o transplantację nerek, może to zająć tydzień, aby znaleźć dawcę zgodnego pod względem HLA, maksymalny czas to jeden miesiąc… Jeśli zostanie odkryta nieprawidłowa sytuacja z organem dawcy, miejsce dokonania transplantacji będzie odpowiedzialne za wybór dawcy dla pacjenta i rozpoczęcie operacji ponownie w ciągu tygodnia – czytamy w materiale “The Selection of Volunteers” (CITNAC z 29 sierpnia 2007).
Departament transplantacji organów Szpitala Changzheng w Szanghaju w swoim formularzu zgłoszeniowym do transplantacji wątroby w 2006 roku podał, że średni czas oczekiwania na transplantację wątroby wynosił tydzień, a najkrótszy czas oczekiwania to… 4 godziny. Między 2003 a 2006 rokiem szpital przeprowadził 120 pilnych transplantacji wątroby dla pacjentów wymagających operacji transplantacyjnej w ciągu 72 godzin od zgłoszenia. Poza Chinami znalezienie organów dawcy do takich pilnych transplantacji jest niemal niemożliwe.
Zgodnie z rocznym raportem China Liver Transplant Registry z 2006 roku, w 29 placówkach w Chinach przeprowadzono 8 486 transplantacji wątroby, z czego 4 331 zaklasyfikowano jako pilne lub planowe. Transplantacje pilne stanowiły 1 150 (26,6%) sklasyfikowanych przypadków. Czas oczekiwania na transplantacje wątroby niepilne zazwyczaj podawany był w tygodniach.
W Chinach nie jest rzadkością, aby lekarze pozyskiwali wiele organów do wykorzystania jako “zapasowe” lub przeprowadzali wielokrotne operacje transplantacyjne z powodu odrzucenia, obie w krótkim odstępie czasu, na tym samym pacjencie. Szacuje się, że takie przypadki mają miejsce w… 75% przypadków. Przy jednej okazji pozyskano osiem par nerek dla tego samego pacjenta. Tan Jianming, wiceprezes Szpitala Ogólnego Fuzhou Komendy Wojskowej w Nankinie, do 2014 roku przeprowadził ponad 4200 transplantacji nerek. Wśród jego pacjentów był 35-letni mężczyzna w Szpitalu Ogólnym w Szanghaju (wrzesień 2003 roku). W ciągu dwóch tygodni Tan był w stanie pozyskać 4 zestawy nerek i próbki krwi, ale żadna z nich nie pasowała. Później, w marcu 2004 roku, Tan zdołał pozyskać kolejne 4 zestawy nerek w szybkim tempie dla tego samego pacjenta, z których dopiero ostatni pasował pomyślnie. W ten sposób dla jednego pacjenta wyeksplantowano 8 par “dawczych” nerek.
W 2006 roku główny chirurg o imieniu Wang Guangce opublikował badanie analizujące 50 przypadków ponownych transplantacji nerek w szpitalu Uniwersytetu Medycyny Tradycyjnej Chińskiej w Henanie. Spośród 50 przypadków, 46 stanowiły drugie transplantacje, 3 były trzecimi transplantacjami, a jeden był czwartą transplantacją dla tego samego pacjenta. Okres między transplantacjami a ponownymi transplantacjami wahał się od 2 godzin do 8 lat. Pięć z tych przypadków to ortotopowe ponowne transplantacje, gdzie drugą nerkę znaleziono i przeszczepiono w ciągu 10 dni od pierwotnej transplantacji, co wskazuje, że w 5 takich przypadkach drugą nerkę znaleziono i przeszczepiono w ciągu 10 dni. W co najmniej jednym przypadku inną nerkę znaleziono w ciągu… 2 godzin.
Shen Zhongyang z Tianjin Oriental Transplant Center przeprowadził dwie oddzielne transplantacje wątroby dla gwiazdy filmowej Fu Biao. Shen stwierdził, że wśród pacjentów tego centrum wtórne transplantacje z powodu nieprawidłowego postępowania stanowiły od 10% do 20% wszystkich przypadków.
W kwietniu 2021 roku medyczny periodyk BMJ opublikował materiał, w którym sugeruje, że wydawnictwa medyczne powinny zaprzestać publikowania badań związanych z transplantacją, prowadzonych w Chinach. W roku 2019 nieformalny China Tribunal w Londynie uznał, że w Chinach dokonuje się zbrodni przeciw ludzkości, polegających na systematycznym mordowaniu więźniów (głównie tzw. więźniów sumienia) dla pozyskania organów. Organy parlamentarne w Europie, Stanach Zjednoczonych i Australii również uznały ten zarzut za wiarygodny.
Ilość dawców i przeszczepów w Chinach są w dużej mierze tajne – oficjalne statystyki w tym zakresie są skąpe, niepotwierdzone i bywały systematycznie fałszowane. Jak poinformowała Global Observatory on Donation and Transplantation w 2021 roku Chiny zgłosiły, że wykonały 19386 przeszczepy organów pozyskanych od 5818 zmarłych dawców (globalnie w 2021 roku wykonano ponad 169 tysięcy transplantacji). Chiny zatem stanowią ponad 11% rynku w tym zakresie i są to tylko oficjalne dane.
Jak wspomnieliśmy, w tym kraju pochodzenie narządów jest głównie ze strony więźniów, a w oficjalnych statystykach nie są ujmowani więźniowie sumienia. Początkowo kraj temu zaprzeczał, aż w 2015 roku przyznał, że praktyka ta ustała. Obecnie w swoim słabo rozwiniętym rejestrze dobrowolnych dawców organów, zgłasza zaledwie 2,13 miliona osób.
Normalnie w każdym kraju tylko niewielki ułamek zarejestrowanych dawców umiera w okolicznościach ułatwiających oddanie organów. W 2020 roku w Wielkiej Brytanii – gdzie istnieje pozytywne nastawienie dla transplantacji – było zarejestrowanych 26 milionów dawców, jednakże organy udało się pozyskać tylko od 790 zmarłych osób.
Zakłada się więc, że w oparciu o niskie poparcie społeczne dla dawstwa narządów w Chinach, te 5818 rzeczywistych dawców, nie mogło raczej być zarejestrowanych w ich dobrowolnym systemie. Ponadto zgoda na oddanie organów może zostać unieważniona, jeśli jedna z bliskich osób krewnych nie wyrazi na to zgody po śmierci dobrowolnego dawcy. W Chinach, podobnie jak w Japonii istnieje sporo kulturowych przeszkód związanych z dawstwem narządów i pomimo wielu programów rządowych, nie udało się w obu krajach podnieść świadomości społecznej w tym zakresie. Stąd podejrzenie, że bardzo niewiele z tych eksplantowanych narządów od zmarłych dawców, zostało oddanych dobrowolnie.
W oparciu o dowody ukazujące rozległą infrastrukturę oraz ilość personelu przeznaczonego do przeszczepiania dużej ilości narządów, wskazują, że dawstwo i ilość transplantacji znacznie przekraczają oficjalne dane Chin, szacując je realnie na 90000 przeszczepów rocznie.
Sam szpital Tianjin First Center Hospital chwalił się, że jego centrum przeszczepu narządów o powierzchni 46000 m2 ma ponad 500 łóżek, wystarczających do tysięcy przeszczepów rocznie. Ponadto zapewnienie szpitali o nieprawdopodobnie krótkim czasie oczekiwania, a także doniesienia zaplanowane z wyprzedzeniem, sugerują, że organy są dostępne na żądanie. Jest to możliwe tylko w przypadku, kiedy czas śmierci dawcy jest znany lub zaplanowany.
Wielu świadków, będących więźniami sumienia, opisało badania medyczne, którym byli poddawani, które są wymagane przy zostaniu dawcą narządów. Potwierdza to również wspomniany w linku wyżej raport „Organ procurement and extrajudicial execution in China”, w którym zawarte są wypowiedzi pracowników służby zdrowia, którzy zdecydowali się ujawniać nieprawidłowości.
Chiny od lat prześladują mniejszości, takie jak osoby praktykujące Falun Gong czy Ujgurów, którzy bywają przetrzymywaniu w formach obozów koncentracyjnych. Jednakże nie trzeba należeć do jednej z tych grup, aby być narażonym na działanie chińskiego rządu i zostanie przymusowym dawcą organów – zagrożeni tym procederem są także muzułmanie, chrześcijanie czy Tybetańczycy.
Wspomniany China Tribunal, w skład którego wchodziło 7 osób, jednogłośnie stwierdził, że ponad wszelką wątpliwość, więźniowie sumienia są zabijani na żądanie, aby zasilić wysoce dochodowych chiński przemysł związanych z turystyką transplantacyjną. Szpital wojskowy Pekin 309, ogłosił, że transplantacja tam przeprowadzana jest jego najbardziej dochodowych źródłem, szacowanym na 30 do 230 milionów juanów w latach 2006-2010 (230 milionów juanów to około 146 milionów polskich złotych).
Oczywiście Chiny wielokrotnie odrzucały te oskarżenia, które odbierają jako umotywowane politycznie lub sinofobię. Konsekwentnie zaprzeczają, jako więźniowie sumienia byli kiedykolwiek zabijani pozasądowo dla swoich organów – jednocześnie uważając, że nie ma konkretnych dowodów obciążających. Niezależna weryfikacja jest jednak oczywiście w kraju jak Chiny niemożliwa. Dodatkowo zaprzeczenia Chin są potwierdzone przez światową organizację zawodową – The Transplantation Society (TTS), która wydała swoją opinię na podstawie wizyt w kilku szpitalach wyznaczonych przez Chiny. Kiedy w 2006 roku został opublikowany raport, który stwierdzał masowe pobieranie organów od praktykujących Falun Gong, TTS zwróciła się do Komisji Praw Człowieka OZN o przeprowadzenie dochodzenia.
Do żadnego dochodzenia jednak nie doszło. Chiny nie zgodziły się na wielokrotne prośby o inspekcję ze strony organizacji, w tym także Komitetu ONZ Przeciwko Torturom i Amnesty International. W niniejszym artykule często cytujemy materiały wydawnictwa BMJ, które podejmowało tę tematykę dość często. Niestety przedstawiciele Światowej Organizacji Zdrowia i TTS nie przyjęli zaproszenia przez wydawcę, aby mogli złożyć swoje komentarze i kontrargumenty.
Brak otwartości na transparentność ze strony Chin sugeruje, że zarzuty są prawdziwe (a może nawet wciąż niedoszacowane). Jeśli na tej podstawie można założyć, że chińska praktyka nie jest zgodna z międzynarodowym prawem i normami etycznymi, to można założyć, że badania związane z przeszczepami prowadzone w Chinach są również nieetyczne. Wiele czasopism naukowych prowadzi obecnie politykę odmawiania publikacji chińskich badań na transplantacją. Społeczność naukowa często mówi wprost o „współudziale i pokusach nadużycia”.
W 2008 roku została spisana Deklaracja Stambulska podczas Szczytu Stambulskiego w sprawie handlu narządami i turystyki przeszczepowej. Chociaż nigdy nie została oficjalnie poparta przez Chiny, to deklaracja ta zakazuje handlu narządami i wykorzystywaniu dawców. Wymaga, aby władze „były odpowiedzialne za praktyki dawstwa, alokacji i transplantacji narządów, aby zapewnić standaryzację, identyfikowalność, przejrzystość, jakość, bezpieczeństwo, uczciwość i zaufanie publiczne”.
Obecnie – oficjalnie – aby przeprowadzić sześć rodzajów transplantacji narządów stałych (nerki, wątroba, serce, płuca, trzustka i cienkie jelito), wymagane są zezwolenia chińskiego Ministerstwa Zdrowia, jednakże transplantacje komórek i tkanek nie wymagają zezwoleń. Pomimo tego zdecydowana większość instytucji rozszerzyła swoją działalność na wiele rodzajów transplantacji, poza tymi, na które otrzymały zezwolenia od Ministerstwa Zdrowia.
Na przykład, Trzeci Szpital Uniwersytetu Pekińskiego przeprowadza transplantacje serca, płuc, rogówki, komórek macierzystych, szpiku kostnego, przeszczepów naczyniowych i włosów, oprócz typów, na które mają zezwolenie, czyli: wątroby, nerek, trzustki i cienkiego jelita. Ten szpital wykonuje łącznie jedenaście typów transplantacji. Szpital Sun Yat-sena Uniwersytetu w Xiamen ma zezwolenie tylko na transplantacje serca, ale wykonuje również dziewięć innych, w tym: nerek, wątroby, trzustki, śledziony, płuc, serca i płuc, cienkiego jelita, komórek wysp trzustkowych, rogówki i szpiku kostnego. Szpital Ludowy w Wuxi ma zezwolenie tylko na transplantacje płuc, ale przeprowadza również osiem innych typów: nerek, wątroby, serca, trzustki, rogówki, komórek macierzystych, szpiku kostnego i przeszczepów naczyniowych.
Zapewnienie etycznej praktyki w Chinach wymaga zdecydowanej reakcji międzynarodowej, a nie słabego zaangażowania – skoro reakcje władz Chin są tylko “na alibi” i praktycznie zerowe. Dopóki praktyka w tym kraju nie może być etycznie zapewniona, to nie tylko czasopisma medyczne powinny odmawiać publikacji badań klinicznych dotyczących transplantacji w Chinach, ale także społecznie powinien zostać podniesiony nacisk, aby likwidować i potępiać turystykę transplantacyjną. Z drugiej strony – jak można znaleźć w komentarzach pod wieloma publikacjami na ten temat – nikt z nas nie wie, jak by się zachował żyjąc na “pożyczonym czasie”, gdzie każdy dzień oczekiwania na nowy organ może być tym ostatnim…