Kiedy poznałem samą osobę Joanny Polak dotarło do mnie, że mam do czynienia z jedną z najbardziej kreatywnych osób, z jakimi miałem zaszczyt współpracować i dla jakiej tworzyć muzykę. Dynamizm i działania pełne pasji w pozytywny sposób infekowały otoczenie i odbiorców jej pracy. Działa ona głównie w obrębie animacji filmowej, videoinstalacji symultanicznej i filmoterapii. Jej filmy były wyświetlane na ponad 600 prezentacjach, festiwalach i kilkunastu kanałach telewizyjnych (Europa, Azja, USA). Jej prace zdobyły 45 nagród i wyróżnień (w Lublinie, Poznaniu, Krakowie, Warszawie, Gdańsku, Wągrowcu, Łodzi, Lublińcu, Kędzierzynie–Koźlu, Toruniu, Częstochowie, Niepokalanowie, Budapeszcie (Węgry), Ostrawie (Czechy), Mariborze (Słowenia), Filadelfii (USA), Mińsku (Białoruś), Varaždin (Chorwacja), Mumbai (Indie). Jest reżyserem ponad 100 filmów głównie animowanych. Za kilka dni w Lublinie odbędzie się przedpremiera jej nowego filmu “Wełniaki”. Ta niesamowita praca wprowadza nas w surrealistyczny świat zrobiony wyłącznie z wełny. W tej dziwnej krainie wszystko jest ze sobą powiązane, a usunięcie jednego elementu lub wprowadzenie jakiejkolwiek zmiany powoduje straszliwe konsekwencje… Posłuchajmy, co o samym filmie ma do powiedzenia jego kreatorka – Joanna Polak.
Już za parę dni przedpremiera „Wełniaków” – Twojego nowego filmu. Jak przygotowania do tego wydarzenia? Gdzie się odbędzie?
Przedpremiera odbędzie się w moim rodzinnym mieście Lublinie 15 grudnia o godz. 17.00 w Centrum Spotkania Kultur, pl. Teatralny 1. Wstęp wolny. Serdecznie zapraszam wszystkich miłośników animacji artystycznej, niekoniecznie skierowanej do dzieci.
“Wełniaki” to bardzo nietypowy film, zrobiony cały z… wełny. Skąd pomysł na film i taką formę?
Kilka lat temu nurtowała mnie pewna myśl. „Jak wyglądałby Świat gdyby stworzony był z wełny?” To jest zresztą pierwsze zdanie w filmie. Zastanawiałam się czy wełniany krajobraz byłby podobny do tego, który znamy? Czy byłby duży czy mały? Czy Światem rządziłyby takie same prawa jak w życiu realnym? Jak by wyglądali jego mieszkańcy? Na te wszystkie pytania i na wiele więcej można znaleźć odpowiedzi w filmie „Wełniaki”, który stał się dzięki temu lekko surrealistyczny, ponieważ jedna nietypowa odpowiedź pociągała za sobą nietypowe rozwiązania plastyczne.
Opowiedz o pracy z tak skomplikowaną formą i z jakimi trudnościami musiałaś się mierzyć? Ile trwało tworzenie filmu?
Dziesięciominutowy film składa się z 15 000 klatek. Zdjęcia do filmu rozpoczęły się w listopadzie 2016 r. i trwały równo rok. Natomiast wszelkie przygotowania do projektu miały swój początek już w 2014 r. Wtedy to powstały metalowe szkielety i lalka postaci głównej – Pana Wełniaka. Pół roku później Aleksandra Pietruk pod moim okiem rozpoczęła prace nad swoim dyplomem na Wydziale Artystycznym UMCS w Lublinie. Decyzja o wyborze tematu pracy została powiązana z moim scenariuszem i tak powstały przez półtora roku pozostałe postacie do filmu oraz wszystkie warzywa. W 2015 r. rozpoczęły się prace nad budową dekoracji, będąc wspierana przez Jacka Piotrowicza – konstruktora mebli drewnianych. Nie był to prosty proces. Należało wymyślić modułowe, lekkie konstrukcje domów i krain tak aby mogła przenosić je jedna osoba. Świat „Wełniaków” jest w całości wykonany z różnych rodzajów wełny, w którym dominują brązy, zielenie i błękity. Dodatkową trudność przy jego tworzeniu stanowiło zdobycie w okresie letnich upałów odpowiedniej ilości swetrów o włochatej strukturze głównie w niemodnych odcieniach zieleni. Ilość, która została zużyta do budowy 30 metrów kwadratowych krain przekroczyła 300 sztuk. Do ich połączenia posłużyło 5000 szpilek i 25 litrów kleju. Prace nad dekoracjami trwały 5 miesięcy. Taki sam czas zajęły zdjęcia w technice animacji poklatkowej – 25 klatek na sekundę. Za każdym razem kiedy postacie robią jakikolwiek ruch należało zgiąć wszystkie biorące w tym ruchu części, czasami kilkadziesiąt do jednego zdjęcia, nie zapominając oczywiście o przyrodzie, która również bierze w tym udział np. pomidory czy sałata. Wszystkie ujęcia zostały zaanimowane ręcznie. Sceny z latającą marchewką i z deszczem oraz wyprodukowanie kropel, z których każda składa się co najmniej z 4 części zajęły kolejny miesiąc. Pod koniec zdjęcia zostały komputerowo ze sobą zmontowane i opracowane kolorystycznie. Następnie zaczął się proces tworzenia muzyki specjalnie skomponowanej do filmu. Tego trudnego zadania podjął się ze znakomitym efektem Mariusz Ostański. Wreszcie mogliśmy wyobrazić sobie, jaki dźwięk wydaje chlupanie wełnianego mleka czy upadek pluszowej marchewki. Całość dopełniły głosy lektorów polskich: Marcina Jakóbczyka, Tomasza Bielawca, Kingi Ludwik i Marty Micał i angielskiego: Clive’a Nolana dzięki, którym Pan Wełniak i wszystkie zwierzęta zyskały głosy. W zamierzeniach film od początku miał posiadać dwie wersje językowe – polską i angielską. Jest to spowodowane ułatwieniem widzowi oglądania drobiazgowej animacji bez konieczności przenoszenia wzroku na napisy. Tłumaczeniem wersji angielskiej zajęła się Magdalena Grabias, natomiast gdy czteroletnie prace nad filmem miały się już ku końcowi projektem zainteresowali się moi studenci. Z własnej inicjatywy przetłumaczyli dialogi na języki: ukraiński, rosyjski, białoruski i grecki oraz chiński. Dzięki temu perypetie Pana Wełniaka będą mogli poznać widzowie wielu krajów.
Film można interpretować na kilka sposobów. Jak widzi go sama Joanna Polak? Jakie jest przesłanie “Wełniaków”?
Praca nad animacja lalkową, klatka po klatce rządzi się swoja specyfiką. Animator musi wykonać 25 zdjęć na każdą sekundę filmu. Przed każdym zdjęciem trzeba zmienić wszystkie ruchome elementy czyli – jeżeli postać np. idzie – musi poruszyć stawem biodrowym, kolanowym śródstopiem i palcami w obu nogach, tułowiem, głową oraz trzema stawami w każdej z rąk, o ile postać oczywiście w czasie chodu po nic nie sięga, bo wtedy dochodzą jeszcze stawy w palcach, które u lalki są dokładnym odwzorowaniem ilościowym jak u żywego człowieka. Dzięki czemu twórca ma mnóstwo czasu na zaplanowanie każdego szczegółu ruchu, gestu, podniesienia brwi czy dynamiki danego ruchu. Tak przekazuje się nie tylko emocje ale również można zawrzeć w pozornie błahym obrazie wiele „smaczków”. Ja również podczas wielu godzin animacji nie mogłam się powstrzymać i umieściłam w swoim filmie wiele obrazów, które czasem dopiero po kilkukrotnym obejrzeniu stają się widoczne i dopełniają z początku być może w inny sposób interpretowaną treść. Myślę, że zdradzanie tych szczegółów i mojego punktu widzenia nie byłoby kompletne i odebrałoby widzowi całą radość znajdowania własnych dróg do interpretacji tego filmu.
W filmie, oprócz formy, przekazu i wykonania, wyróżnia się także muzyka. Opowiedz o współpracy z osobą odpowiedzialna za ścieżkę dźwiękową.
Praca nad muzyką do filmu animowanego jest zawsze wielkim wyzwaniem dla kompozytora. „Wełniakami” „zaopiekował się” Mariusz Ostański, który skomponował na początku główny motyw a potem przez wiele tygodni rozwijał, komplikował, upraszczał, zmieniał i dogrywał muzykę do tej animacji, pilnując, aby w 10 minutach filmu w żadnej sekundzie nie zabrakło synchronu. Praca była bardzo trudna, bo samych wron jest 8, kur ponad 20, 1 kot i kilka innych postaci, z których każda ma swój niepowtarzalny charakter, sposób poruszania się dynamiki ruchu a co za tym idzie – wydaje inne dźwięki. Oczywiście w nagraniu uczestniczyli lektorzy, którzy nie tylko nagrali głos Pana wełniaka ale też wszystkie zwierzątka osobno, ale potem trzeba to było zsynchronizować z muzyką tak aby dźwięki nie przeszkadzały sobie nawzajem. Z punktu widzenia reżysera wiem, że to bardzo trudne zadanie dla kompozytora. Ktoś, kto robi to po raz pierwszy, zazwyczaj wstawia do animacji zbyt dużo dominującej muzyki, która często dominuje nad obrazem a nie go dopełnia i mu towarzyszy czasami z nim polemizując, a czasami dopowiadając. To zadanie dla profesjonalistów z doświadczeniem przy kompozycjach do filmów krótkometrażowych, o których jest bardzo trudno. Jednakże ciężka praca się opłacała i według mnie muzyka w filmie „Wełniaki” jest lekka, zabawna ale nie prosta, potrafi nas przenieść dźwiękowo na grządkę filcowych marchewek aby potem niezauważalnie przykryć nas włochatym kocykiem w sweterkowym łóżku. Dlatego najbardziej stresującym momentem dla mnie było pierwsze odsłuchanie i zobaczenie filmu na dużym ekranie. Kiedy usłyszałam dźwięk skradania się wełnianych butów i szelest poprawiania robionego na drutach beretu, wiedziałam, że godziny spędzone nad „dopieszczaniem” szczegółów i tysięczne odsłuchiwanie filmu sekunda po sekundzie w celu poszukiwania najlepszej kompilacji kroków czy kolejne dogrywanie upadku filcowej marchewki było działaniem właściwym i najlepszym dla filmu. Mam nadzieję, że kompozytor wybaczy mi tę katorżnicza pracę 😉
Gdzie będzie można zobaczyć film? Wiem, że wybierasz się z nim na kilka festiwali.
Film jak na razie nie miał jeszcze premiery ani polskiej ani zagranicznej i na razie trudno mi na ten temat odpowiedzieć, ponieważ to zależy od kalendarza festiwalowego na rok 2018. Na pewno będę informować o kolejnych projekcjach.
Pracujesz również nad innym filmem. Będą w nim bardzo realistyczne lalki, meblościanka i klimat PRL…
Nie jestem przesądna, ale mówienie o filmie przed ukończeniem renderingów końcowych przynosi pecha 😉
Dziękuje za wywiad. Jakie są Twoje inne artystyczne i zawodowe plany?
Na dzień dzisiejszy mam tylko jeden plan. Położyć się spać i nie wstawać co kilka godzin w celu sprawdzania postępu renderingów kolejnych wersji językowych czy rozszerzeń 🙂 Potem ulepię bałwana i być może będę w stanie odpowiedzieć na drugą część tego pytania.
Joanna Polak @ WWW
Joanna Polak @ Youtube
Joanna Polak @ Facebook
Joanna Polak @ Google+