W jaki sposób pojawiło się wśród ludzi zainteresowanie seksualne tą samą płcią? Na pierwszy rzut oka jest to ewolucyjny paradoks. Aby cecha jednak ewoluowała, należy ją przekazać dzieciom i musi ona stać się w jakiś sposób dominująca, aby się rozwinąć. Ponieważ sam seks homoseksualny nie może doprowadzić do spłodzenia potomstwa, należałoby się spodziewać, że pociąg seksualny do tej samej płci skazany jest na wyginięcie.
Biolodzy ewolucyjni od dawna zmagają się z tym paradoksem. Andrew Barron związany z brytyjskim magazynem New Scientist uważa, że jeśli podejdzie się do tej zagadki z innej strony, to pozorna sprzeczność znika. Wymogiem jest umiejętność rozpoznania złożoności ludzkiej aktywności seksualnej, jak i samej seksualności.
Po pierwsze pociąg do osób tej samej płci wygląda jak paradoks, ale wtedy tylko jeśli weźmiemy pod uwagę populację ludzką złożoną z dwóch odrębnych grup – osób, które są wyłącznie gejami oraz osób, które są wyłącznie hetero. Jednakże nie taka jest ludzka seksualność – chcemy tego czy nie.
Każde badanie w tej materii, już od pionierskich prac Alfreda Kinseya w latach 40. i 50. popierało pogląd, że seksualność zmienia się w sposób ciągły – od osób będących w większości i definiujących się jako hetero, do mniejszości jaką są osoby homoseksualne. Po środku jest wielu ludzi, którzy identyfikują się jako osoby biseksualne.
Uznanie tego spektrum zmienia owo pytanie ewolucyjne. Oznacza to, że powinniśmy zapytać, jak zmieniła się różnorodność seksualna, a nie tylko jak ewoluowało zainteresowanie tą samą płcią.
Po drugie, większość seksu – niezależnie czy homoseksualnego, czy heteroseksualnego – nie służy do reprodukcji. Dla ludzi, a także szympansów czy krewnych bonobo (szympansów karłowatych), seks spełnia szereg funkcji społecznych, które obejmują zabawę, więzi między osobnikami, przynależność, a nawet handel wymienny, rozwiązywanie konfliktów, dominację i w końcu zaspokojenie. Myślenie o ewolucji seksu musi również uwzględniać te funkcje społeczne.
Andrew Barron oraz Brian Hare z Duke University zaproponowali nową hipotezę dotyczącą ewolucji związanej z atrakcyjnością wobec tej samej płci. Pełny materiał można przeczytać w najnowszym numerze Frontiers In Psychology.
Ważnym aspektem najnowszej ewolucji człowieka jest selekcja proaktywnie społeczna, czy jak kto woli po prostu prospołeczność. Jeśli przeżycie i reprodukcja zależą od bycia częścią funkcjonalnej grupy społecznej (jak miało to miejsce w przypadku wczesnych ludzi i naszych przodków z rzędu naczelnych), to osoby wysoce prospołeczne mogą szybko zintegrować się w grupie – lepiej w niej funkcjonować, a także mieć większą swobodę poruszania się pomiędzy innymi grupami. Wybór prospołeczności zaowocował całym szeregiem cech zwiększających ogólną świadomość społeczną, w tym tolerancję, lepszą komunikację społeczną i zmniejszoną agresję. Obejmuje to również rozszerzoną rolę seksu w kontekstach społecznych, które obejmują relacje osób dorosłych – od zabawy do rozwiązywania konfliktów. Dotyczy to zarówno seksu osób homo- i heteroseksualnych.
Weźmy wspomnianego bonobo – naszego najbliższego krewnego wśród naczelnych. Odszedł on od szympansów około 2 miliony lat temu i jako gatunek jest wyjątkowo prospołeczny. Bonobo są znane m.in. z faktu wykorzystywania seksu (zarówno heteroseksualnego i homoseksualnego) do rozwijania różnych funkcji społecznych. Autorzy pracy uważają, że coś podobnego wydarzyło się w niedawnej ewolucji człowieka. Zwiększony dobrobyt wpłynął na znacznie większe możliwości wyboru, w tym na różnorodność w zakresie seksu, a więc zwiększył liczbę osób wykazujących pociąg do przedstawicieli tej samej płci.
Najnowsze badania wykazały, że na seksualność człowieka mogą wpływać setki genów i nie ma jednego genu odpowiedzialnego za pociąg do tej samej płci. Wiele genów oddziałuje na zmienność w zakresie seksualności – każdy z nich działa w odmienny i niewielki sposób, przez co można zrozumieć dlaczego występuje coraz większa zmienność i różnorodność w seksualności ludzi w ogóle.
Zmienność ewolucyjna jest naturalna wobec innych złożonych cech, które obejmują zaangażowanie setek genów – na przykład średni poziom ludzkiego IQ czy wzrost. Nie odczuwamy jednak potrzeby specjalnego uargumentowania, które wyjaśniałoby istnienie osób wysokich czy bardzo inteligentnych. Skoro akceptujemy (nie mamy też wyboru), że ktoś jest od nas wyższy czy bardziej inteligentny, to może warto to zastosować również do osób, które przedstawiają inne niż nasze indywidualne preferencje do seksu z tą samą, różną lub obiema na raz płciami.
Źródło: New Scientist Grafika: Josie Ford