Celem Rady Bezpieczeństwa ONZ jest praca nad zachowaniem światowego pokoju i harmonii. Czy byłoby stosowanym, aby na czele takiego organu stanęli Adolf Hitler, Saddam Husajn czy Pol Pot? W mediach 1 kwietnia można było znaleźć informacje, które niestety nie były żartem Primaaprilisowym – w tym miesiącu Rosja, a więc w przedłużeniu Putin – obejmie przewodnictwo w Radzie Bezpieczeństwa.
Przeważnie dzieje się tak, że złodziejom nie daje się banków do prowadzenia, ani przestępcom seksualnym nie pozwala się na kontakt z dziećmi, tak samo zbrodniarze nie powinni być dopuszczani do międzynarodowej dyplomacji, stając się twarzą światowego pokoju, jednocześnie eskalując wojnę w Ukrainie.
Trudno do końca przewidzieć wszystkie szkody, jakie będą szły za tą sytuacją – jeśli dojdzie ona do skutku. Nie mam na myśli tylko wartości symbolicznej i w zasadzie kpin z całej misji ONZ. Prezydencja Rady Bezpieczeństwa ONZ posiada realną władzę instytucjonalną w ramach organizacji, przewodnicząc dyskusjom, egzekwując ustalone zasady, kontrolując porządek dzienny obrad, ich harmonogram, tematykę podejmowanych debat oraz zarządzając szkicami nowych rezolucji. Jak wszyscy wiemy, Rosja nie raz już pokazała, że potrafi nadużywać swoich uprawnień proceduralnych, sprawując prezydencję Rady Bezpieczeństwa.
Rosja ostatni raz sprawowała tę funkcję w lutym 2022 roku – nie jest to przypadkowe. Wtedy Rosji udało się dość skutecznie wykorzystać Radę Bezpieczeństwa do zmylenia i wprowadzenia w błąd świata co do swoich prawdziwych intencji, a ich przebiegłe manipulacje miały na celu utrudnienie międzynarodowego wsparcia dla Ukrainy – zarówno przed rozpoczęciem wojny 24 lutego, jak i bezpośrednio po tej dacie.
Nie ma co ukrywać, że ONZ jest instytucja niedoskonałą i z wielu powodów – głównie biurokratycznych – było jej trudno reagować na wczesne sygnały ostrzegawcze odnośnie inwazji Rosji na Ukrainę. Dodatkowo sprawowanie przez Rosję prezydencji w Radzie Bezpieczeństwa miało wpływ na zwiększenie trudności organizacji i w pewnym sensie sprawiło, że ONZ jest w dużej mierze bezsilna, chociaż był to okres, kiedy społeczność międzynarodowa jej najbardziej potrzebowała, a cywilizowany świat zjednoczył się wokół Ukrainy.
W tygodniach poprzedzających inwazję Rosja użyła swojej prezydencji, aby wprowadzić prorosyjskich pachołków jako “ukraińskich działaczy społeczeństwa obywatelskiego”, którzy na posiedzeniach Rady Bezpieczeństwa przemawiali rzekomo w imieniu ukraińskiego narodu. Ich dezinformacja dotycząca “złego ukraińskiego reżimu” oraz rosyjskich “pokojowych intencji” miała na celu zmylenie innych krajów oraz osłabiać wysiłki ukraińskiej delegacji w budowaniu międzynarodowego poparcia dotyczącego ich wysiłków w utrzymaniu pokoju.
W tygodniach poprzedzających inwazję, Rosja manipulowała zasadami ONZ, aby wymusić bezprecedensowe i instytucjonalne potępienie sankcji gospodarczych, które umknęło uwadze zachodnich krajów, ale zostało rozpowszechnione przez Kreml, zwłaszcza w krajach trzeciego świata. Wygląda na to, że Rosja myślała tzw. dwa ruchy naprzód – kiedy wybuchła wojna, Rosja przedstawiła zachodnią koalicję jako słabą w decyzyjności w oczach krajów rozwijających się.
Rosja wykorzystała także Radę Bezpieczeństwa do podkreślenia roli marionetkowych organizacji międzynarodowych, w tym bloku wojskowego, któremu przewodzi (Organizacja Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym). W ten sposób było jej łatwiej legitymizować inwazję, mając “poparcie” innych krajów co do “operacji specjalnej” w Ukrainie.
Te przykłady nie dotyczą nawet innych, regularnie stosowanych sposobów, z których Rosja korzystała, wprowadzając niejasne zasady proceduralne, aby utrudniać życie ukraińskiej delegacji zarówno w ONZ, jak i na szerszej arenie dyplomatycznej.
Obecnie znajdujemy się w podobnym punkcie, jak podczas poprzedniej rundy. Konsekwencje ponownego nie tylko sparaliżowania możliwości i funkcjonowania Rady Bezpieczeństwa trudno jeszcze ocenić, jednak wobec sygnałów ostrzegawczych związanych z napięciami społecznymi i dyplomatycznymi związanymi z globalnym wsparciem dla Ukrainy, nie trzeba wielkiej wyobraźni, aby mieć świadomość, że Rosja po raz kolejny nadużyje swoich uprawnień prezydenckich, aby siać dezinformacje i starać się poróżniać pomiędzy sobą państwa członkowskie ONZ sprzyjające Ukrainie.
Na szczęście jest wyjście z tej sytuacji, jeśli państwa członkowskie zdecydują się skorzystać z własnej Karty Narodów Zjednoczonych.
Jak zauważył The Time oraz inni specjaliści, podstawy prawne członkostwa Rosji w Radzie Bezpieczeństwa są… wątpliwe, ponieważ członkostwo Rosji nigdy nie zostało poddane głosowaniu potwierdzającemu, że Rosja jest kontynuacją Związku Radzieckiego, ani właśnie sama Rosja nie była pierwotnym członkiem-założycielem ONZ.
W zasadzie można przyjąć, że Rosja po prostu zagarnęła miejsce dla siebie, które wprost się jej nie należało. Po rozwiązaniu ZSRR, trzynaście z piętnastu byłych republik socjalistycznych – od Armenii, przez Azerbejdżan po Uzbekistan, musiało ubiegać się o członkostwo w ONZ, ponieważ żadne z tych nowych państw nie dziedziczyło członkostwa. Jedynymi takimi państwami była Ukraina i Białoruś, jako pierwotni członkowie ZSRR z 1945 roku. Jednak w jakiś niezrozumiały sposób, pojawiła się Rosja w stylu nieproszonego gościa na kolacji i dodatkowo zaczęła wyżerać innym z talerzy. A trzeba pamiętać – co przed chwilą napisaliśmy – że jej życzenie, aby uznać ją za państwo kontynuujące ZSRR nigdy nie było formalnie omawiane ani głosowane.
Co więcej – Rosja nie posiada obecnie ani siły politycznej, ani dyplomatycznej czy ekonomicznej do bycia stałym członkiem Rady Bezpieczeństwa. Obserwując aspiracje Rosji, które nie przystają do jej rzeczywistych możliwości, można mieć wrażenie, że jest to żałosne zachowanie, ale trzeba mieć świadomość, że dalej niebezpieczne. Pomimo że Rosja w Europie Wschodniej chce być (i w pewnym sensie jest) tyranem, to jej gospodarka jest w stanie upadku i posiada ogromnie, również niefinansowe, deficyty. Nie jest zatem żadnym mocarstwem gospodarczym, zwłaszcza, że ponad 1000 dużych międzynarodowych firm wycofało się z Rosji, co sparaliżowało mniej-więcej 1/3 gospodarki. Obecnie Rosja nie wprowadza żadnych gotowych produktów na rynek światowy, a jej naturalne surowce, jak paliwa, żywność i metale można pozyskiwać również z innych źródeł.
Można śmiało powiedzieć, że w rzeczywistości Rosja jest darmozjadem w ONZ i to na koszt mniejszych państw. Wcisnęła się do Rady Bezpieczeństwa, pomimo, że wpłaca najmniej z krajów będących stałymi członkami rady, mniej niż 2% budżetu ONZ, co stanowi mniej niż połowę wkładu finansowego Włoch i jest porównywalne z wkładem budżetowym znacznie mniejszych państw, takich jak Holandia. Dla porównania, Stany Zjednoczone – które są teraz regularnie wyciągane w komentarzach rosyjskich troli w mediach społecznościowych – zapewniają 22% budżetu ONZ.
The Time zaproponował trójetapowy proces mający na celu blokowania możliwości przejęcia Rady Bezpieczeństwa poprzez odwołanie się do karty OZN oraz lepsze dostosowanie pozycji Rosji do jej rzeczywistych możliwości.
- Teraz kiedy Rosja została uznana przez ONZ za państwo-agresora, czołowi badacze prawa uważają, że ten fakt w zasadzie dyskwalifikuje Rosję do przewodzenia jakiemukolwiek organowi ONZ, a tym bardziej samej Radzie Bezpieczeństwa. ONZ powinna w takim razie powołać się na swój własny statut i zablokować Rosji możliwość sprawowania tej funkcji.
- W ogóle Rosja powinna być usunięta ze Zgromadzenia Ogólnego ONZ ze względu na jej bezpodstawną prawnie obecność. A jeśli sama Rosja jest zainteresowana powrotem, to jako pierwszy krok może zacząć ubiegać się o status obserwatora bez prawa głosu w Zgromadzeniu Ogólnym.
- No i po trzecie – Rosja powinna złożyć formalny wniosek o członkostwo, który będzie omawiany i głosowany zarówno w Zgromadzeniu Ogólnym, jak i w Radzie Bezpieczeństwa tak samo jak wobec każdego innego, nowego członka ONZ.
W końcu przewodnictwo w Radzie Bezpieczeństwa ONZ ma za zadanie chronienie światowego pokoju i harmonii. Pozwalanie Putinowi, aby piastował taką funkcję, w czasie gdy dokonuje zbrodni na narodzie ukraińskim, jest ponurym chichotem biurokracji i starego systemu ONZ. Wydaje się, że w szczególności państwa takie jak USA, Wielka Brytania i Francja – czyli trzy z pięciu stałych członków Rady Bezpieczeństwa, powinny przeciwstawić się zwołaniu Rady Bezpieczeństwa pod przywództwem Putina. Działania powinny być podjęte już dawno i chociaż Rosja objęła w weekend przewodnictwo, nie oznacza, że nie powinno się o tym mówić i działać na rzecz prawdziwej harmonii na świecie.