Zaledwie miesiąc po premierze wydawnictwa Micka Huckaby’ego “Tresor Records, 20th Anniversary” – kompilacji, wytwórnia nadciąga z nową propozycją – 12-utworowym pełnym albumem Puresque. Na materiale znalazły się prace DJ’a Michaela Kinza (Mocca), który pracował wraz z Paulem Brtschitschem. “Leimotiv” nie jest pierwszym wydawnictwem tego berlińskiego duetu, wydanym nakładem Tresor, a mianowicie EP “Vor Leitmotiv”, ukazała się późnym 2011 rokiem. Aczkolwiek jest to materiał jest dużo bardziej kompletną, wyrazistą ofertą muzyczną owej pary artystów.
Sam projekt pojawił się nieco przypadkowo (o ile ktoś uznaje, że przypadki się zdarzają), kiedy Kunz szukał kontaktu z Brtschitschem, aby zaproponować mu współpracę podczas produkcji muzycznej. Jednakże ich wspólna praca podczas pojedynczego kawałka, szybko przerodziła się w pełna, zorganizowaną współpracę, zakorzenioną w analogowych metodach muzycznej kreacji. Po obróbce ośmiu utworów demo, dostali się do wytwórni Tresor i szybko zostali zabrani na pokład, stając się nowymi rezydentami tego labelu.
Osoby lubujące się w klubowych dźwiękach, szybko pewnie będą chcieli przeskoczyć intro “Einlauf”, który ma eksperymentalny wyraz i ruszyć w dźwięki “Parafin”, który jest doskonałym przykładem estetyki muzycznej Puresque. Równie wyrazista co i zwinna struktura soniczna, napędza ich kręcący tech-house, nie tracąc w żaden sposób twardego i intensywnego pulsu. Kunz i Brtschitsch powtarzają centralny motyw tak długo, aż jego obsesyjność wydaje się paraliżować umysł, a efekt staje się oszałamiający i powoduje zawrót głowy. Ta kompozycja kreuje formę szablonu według, którego budowane są kolejne utwory na tej płycie. Album oparty jest na mocnych beatach i rytmicznych uderzeniach, które młócą z niezachwianą precyzją maszyn, jak dobrze naoliwiony silnik. Pulsujące linie melodyczne są świetną ozdobą tej dynamicznej machiny pełnej uderzeń, perkusyjnych rozwiązań, a także atmosfery kreowanej na chropowatej teksturze.
Osoby z fucnky’owym apetytem powinny wybrać utwór “Grenzwolf”, który można powiedzieć bierze jako zakładnika liczbę uderzeń na minutę. Czyni to w dodatku w tak gładki sposób, że totalnie może wykończyć upartych klubowiczów podczas swojego 9-minutowego biegu. Dla odmiany ci, którzy preferują ciężkie zmiażdżenie czaszki powinni wybrać (wg mnie) wzorowy utwór “Salamander”, który jest kombinacją ostrych beatów oraz potężnych nisko nastrojonych podkładów. Nie opuszczajcie płyty również zbyt szybko, bo na koniec jest kompozycja “Tagtraumer”, która wykorzystuje nieco kinowych próbek głosu, ułożonych na nieco synkopowanym zawodzeniu.
Utwory takie jak “Sabelrasseln”, “001A” czy “Im Keller” uderzają z nieustępującą intensywnością siły magnum, co w rezultacie daje zabójczą kolekcję klubowych utworów trwających prawie 73 minuty. Obaj artyście nie boją się zaprezentować surowego brzmienia płyty z dziką melodyką (tak jak w uzależniającym “Im Keller”), tak więc album trudno jest sklasyfikować jako bezpieczny do ćwiczeń. Mocne techno, zasilane przez drobiazgowe wręcz podejście do analogowej treści, wraz z kinetycznymi rytmami techno sprowadza “Leitmotiv” do albumu, który świetnie słucha się z poziomu klubowych desek, jak i w domowym zaciszu (sic!).