“Musimy zrobić wszystko i musimy to zrobić natychmiast”. Ten cytat zapewne zapadł w umysł wielu osobom. Wypowiedział go Piers Forster w jednym z wywiadów do brytyjskiej prasy. Jak wielu członków Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu (IPCC), pozostaje on jednak “instytucjonalnie” optymistą, że uda się ludziom podjąć jedyną w swoim rodzaju akcję ratunkową dla gatunku. Jednakże jego słowa brzmią bardzo złowieszczo.
W raporcie opublikowanym przez IPCC mówi się o skali i prędkości zmian, których musimy uniknąć, aby nie spotkać się z katastrofalnymi skutkami globalnego ocieplenia o dodatkowe… zaledwie 1.5°C. W raporcie napisano, że daje się nam “12 lat do ocalenia planety”. Nie jest to być może sztywne obliczenie, ale nie jest też jakoś specjalnie przestrzelone. Jest to podstawne nawoływanie do działania. Raport opublikowano rok temu. Zostało nam 11 lat. Jest to dobry czas, aby spytać samych siebie, co udało nam się zrobić w tym kierunku?
Graham Walton, dziennikarz brytyjskiego New Scientist, zadał to pytanie innemu tytanowi w ekosystemie klimatycznym – Petteriemu Taalasowi. Jest on sekretarzem generalnym Światowej Organizacji Meteorologicznej. Zapytany o to, co się wydarzyło od ukazania się raportu o tym 1.5°C, odpowiedział krótko i zwięźle jednym słowem: “niewiele”. Emisje węgla oraz zużywanie paliw kopalnych wciąż rosną, jednak dodał, że “zmieniło się mentalne nastawienie”. Nastroje ruszyły w dobrym kierunku.
Czyli nastawienie części społeczeństwa to wszystko to co mamy? Poważnie? Oczywiście, nastawienie ma znaczenie, ale pojedyncze osoby nie mogą spowodować, że uda nam się w inny sposób podejść do gospodarki, mobilności, aby emisje gazów zostały zmniejszone. Jesteśmy w poważnych tarapatach, ale jeśli spojrzeć poza główne liczby, które są w nagłówkach gazet, to w niektórych danych dotyczących gazów cieplarnianych oraz zużycia paliw kopalnych znaleźć można przebłyski światła.
Jedna z tych liczb pojawia się w branży, którą raczej nie uważamy za znajdującą się na głównej linii frontu zmian klimatycznych, jednak ma ona swój wpływ – mianowicie architektura. W zeszłym roku brytyjscy architekci ogłosili alarm klimatyczny. Zainspirowani byli działaniami organizacji Architects Climate Action Network! (ACAN), której jednym z celów jest szybka dekarbonizacja sektora budowlanego.
[penci_blockquote style=”style-2″ align=”none” author=”Piers Forster”]Jeśli spojrzysz poza główne liczby dotyczące emisji gazów cieplarnianych oraz konsumpcji paliw kopalnych, to znajdziesz przebłyski światła[/penci_blockquote]
To może brzmieć jak błahostka, ale tak nie jest. Według IPCC budynki są odpowiedzialne za około jedną trzecią całkowitego, światowego zużycia energii, zatem nastawienie środowiska związanego z budownictwem ma ogromne znaczenie w rozwiązaniu kryzysu klimatycznego. Raport o 1.5°C nawoływał właśnie do tego, aby wszystkie nowe budynki do roku 2020 były neutralne pod względem emisji dwutlenku węgla – był to jeden z najbardziej ambitnych celów postawionych w tym dokumencie.
Powołując się na opinię Duncana Bakera-Brown z School of Architecture and Design przy University of Brighton w Wielkiej Brytanii, to ACAN! odzwierciedla to, co w coraz szerszym stopniu jest promowane w tym sektorze. Nawet firmy, które pracują nad kolosalnymi projektami infrastrukturalnymi, jak rozbudowa lotniska Heathrow czy budowa trasy kolejowej HS2, gdzie mamy ogromne ilości betonu i stali – zastanawiają się jak osiągnąć zerową emisję dwutlenku węgla. Podobne ruchy powstają w całej Europie, a także Północnej Ameryce.
„Architektura może mieć faktycznie swój istotny wpływ na klimat”, mówi Baker-Brown. “Architekci określają, z czego i jak są wykonane budynki, zatem mają możliwość decydowania, aby wykonywać je w sposób przyjazny dla środowiska”. Oznacza to m.in. recycling materiałów, zamiast całkowitych rozbiórek. Przemysł budowlany tworzy około 60% wszystkie odpadów w Wielkiej Brytanii. Odpadów generowanych jest 120 ton rocznie. W dodatku przemysł ten stanowi aż 40% śladu węglowego w tym kraju. “Architekci zaczęli myśleć w taki sposób, że – w sumie to możemy coś z tym zrobić”, kontynuuje Baker-Brown.
W obrazie namalowanym w raporcie IPCC jednym z najjaśniejszych punktów jest energia odnawialna. W zeszłym miesiącu Międzynarodowa Agencja Energetyczna napisała, że morska energia wiatrowa może wytworzyć więcej energii niż wynosi globalny popyt (o możliwościach energii wiatrowej pisaliśmy już kilka lat temu). Jest to droga, chociaż daleka, która pozwoliłaby przeprowadzić dekarbonizację nie tylko dostaw energii, ale właśnie także budynków, transportu i ogólnie przemysłu. I jeśli faktycznie Nowy Zielony Ład – gigantyczny plan środowiskowy – może zostać wprowadzony w ruch w przyszłym roku, to wówczas będziemy mogli zacząć mówić o rewolucji.
Wracając do Forstera, to zachowuje on optymistyczne nastawienie. “W przypadku społeczeństwa, świata biznesu i całych miast, rozmowy zmieniły swoją formę z ‘jeśli’ na ‘jak’. Rządy muszą zrobić dużo więcej, jednak można już zauważyć zachęcające oznaki”, powiedział w wywiadzie.
Czekanie na rozwiązania rządowe to nie jest jedyne rozwiązanie. W zasadzie każda mała grupa aktywistów w każdym zawodzie – takim właśnie jak architekci – może zmienić nastawienie swoich kolegów, a co za tym idzie, całej branży. Pomyślmy o tym sami, co my możemy zrobić dla planety – tu, dzisiaj, jutro, razem z rodziną i bliskimi.
Dalej musimy zrobić wszystko i to natychmiast. Okazuje się, że przynajmniej nie jest tak, że nic nie robimy.
Źródło: New Scientist, Wikipedia, IPCC