Kiedy pracowaliśmy nad pisaniem projektu #maszwsparcie, nasza prezeska zarządu – Ania – zaproponowała, abyśmy dołączyli do niego element, który poprzez formę kulturalną, literaturę, mówił o przemocy wobec kobiet. Początkowo nie do końca rozumiałem, na czym miałoby to polegać, ale jako fan gier paragrafowych, szybko dałem się wciągnąć w klimat książek paragrafowych autorstwa Juliusa Throne.
W ramach naszego projektu poświęconego nieodpłatnej pomocy prawnej dla kobiet doświadczających przemocy tworzony jest bookstory o tytule „Matnia”. Opowiada on historię Andżeliki pracującej na stacji benzynowej, która jest żoną policjanta Maksa, przed którym stoi trudna sprawa morderstwa. Jak się domyślacie, sprawa ta wpłynie znacząco na bezpieczeństwo Andżeliki… Oprócz samej fabuły, chcemy Wam przedstawić postać, dzięki której to wszystko się dzieje. Autor działający pod pseudonimem Julius Throne specjalizuje się w klimatach grozy, a do tego jest wspaniałym człowiekiem, który zasila energetycznie swoją osobą naszą fundację i projekt #maszwsparcie.
Jakie było nastawienie do realizacji bookstory jako elementu kampanii mówiącej o przemocy wobec kobiet? Co spowodowało, że się zgodziłeś?
Zgoda na realizację tego projektu wymagała przejścia w głowie krótkiej drogi od początkowych wyobrażeń, które w związku z tematem odbiegającym od mojej twórczości nie nastawiły mnie od razu entuzjastycznie, do późniejszych obrazów, które ukazały mi możliwą fabułę w lepszym świetle… albo mroku. Dużą zachętą była dana mi swoboda wykonania oraz możliwość uczestnictwa w szczytnej akcji.
Jak szybko powstał koncept „Matni”? Czy kierowały Tobą jakieś specjalne motywy, inspiracje, wydarzenia?
Koncept „Matni” zaczął powstawać natychmiast po tym, jak się zgodziłem. Mój umysł zaczął intensywnie pracować i niedługo już pęczniał od pomysłów. Początkowa wizja przedstawiała coś na kształt polskiego mrocznego dramatu. Zainspirowały mnie takie filmy jak „Palimpsest” czy „Ślepnąc od świateł”. Chciałem zebrać ściekający z nich brud oraz lepki mrok i tchnąć w świat „Matni”. Dopiero po rozmowie z Tobą, Alan, zdecydowałem o uzupełnieniu klimatu o elementy mindfucku – wprowadzeniu kreatywnych technik polegających na zwrotach akcji w celu jej zagmatwania, udziwnienia. Dlatego, zachęcony możliwością swobody, pomyślałem, że fajnie byłoby urozmaicić w ten sposób treść książki. Jednak nastąpi to trochę później, gdy akcja już się trochę rozwinie.
Jeżeli zaś chodzi o kwestię przemocy, to wpływ na tę fabułę miała historia, o której usłyszałem parę lat temu. Opowiadała ona o policjancie, który odkrył zwłoki zamordowanej rodziny. Zdarzenie to wywołało w jego psychice tak poważne zmiany, że pewnego dnia zabił swoją żonę i dzieci…
Twoja twórczość oscyluje wokół tematyki grozy – ale czy nie taka jest właśnie przemoc? Codzienne życie w horrorze okropnych zachowań, grozie niebezpieczeństwa, które może w każdej chwili na nowo się zadziać oraz grozie wynikającej z poczucia bezsilności… Co o tym sądzisz? Jak to widzi sam autor?
Horror jako termin oscyluje wokół negatywnych emocji. Określa poczucie grozy, niebezpieczeństwa, przemocy. Również z założenia takie mają być dzieła literackie czy filmowe. U odbiorców mają spowodować dreszcz emocji, pobudzić go oraz odprężyć. Horror w oprawie fantastycznej, czyli gatunku związanym z moją twórczością, ma przede wszystkim zapewnić rozrywkę, która wyrażana jest poprzez emocje, jakich każdy oczekuje – poczucie zagrożenia bohaterów, tajemnicza zagadka, niewytłumaczalne zdarzenia. Kwestia przemocy, która z założenia występuje w horrorach fantastycznych, w takich książkach jak „Matnia” zostaje przedstawiona w formie horroru psychologicznego, więc największy nacisk jest kładziony na stany emocjonalne, jakie przeżywają bohaterowie. Z tego powodu, przedstawiana tutaj ludzka, życiowa groza powinna na część czytelników oddziaływać bardziej niż klasyczny horror, ponieważ opisuje wydarzenia, które cechuje większe prawdopodobieństwo zaistnienia w ich życiu.
Nie chcę namawiać Cię do spoilerowania – ale co czeka Andżelikę w dalszej części? Mamy za sobą 13 epizodów i pętla mroku oraz przemocy zaczyna zaciskać się wokół głównej bohaterki oraz jej córki. Wyczuwalne jest, że coś mocnego uderzy za chwilę – czy Andżelika da radę wydostać się z matni?
Mamy za sobą ponad ¼ objętości tej historii. Wszystkie wątki wprowadzam rozważnie dla stopniowania napięcia, pozwalając zbudować tło dla całej opowieści. Muszą zaistnieć wszystkie szczegóły z drugiego planu, żeby opowieść otrzymała naturalny kształt. Wątki poboczne są jednocześnie doskonałymi punktami zaczepienia, służącymi ewentualnej rozbudowie fabuły.
Zanim przystąpiłem do pisania, historia przedstawiała mi się prosta, jednak ciągłe tworzenie, przerabianie w myślach przedmiotu dzieła powoduje, że teatr zdarzeń zyskuje coraz większy i pełniejszy kształt, a atmosfera się zagęszcza. W końcu coś wypełznie z głębin mroku i stanie przed bohaterką w palecie bardziej niezrozumiałych obrazów. Wypełznie coś nieprzewidywalnego i tak koszmarnego, że Andżelika straci możliwość racjonalnej tego oceny. A poboczne wątki dodatkowo utrudnią sprawę i wręcz wkomponują się w to szaleństwo, zbliżając bohaterkę do granicy rzeczywistości…
Tworzenie bookstory wydaje się bardzo trudne – na bieżąco sytuacje mogą się pozmieniać i nie można przewidzieć, jak zagłosują czytelnicy. Jak sobie z tym radzisz?
Największą trudnością jest konieczność improwizowania oraz brak możliwości sporządzenia sztywnego planu, który można stale dopracowywać. Takie są w zasadzie założenia bookstoringu. Trzeba wykazać się wyobraźnią i kreatywnością. W przypadku „Matni” dochodzi jeszcze napięcie czasowe, gdyż epizody ukazują się co tydzień. Pewne wydarzenia następują jednak bez konieczności czekania na wybór czytelników, więc można je sobie przygotować wcześniej. Niemniej jednak podejmując się pisania improwizacyjnego, należy skrupulatnie pilnować wszystkich szczegółów i dbać o to, żeby wszystkie wątki miały szansę się logicznie zazębić.
Czy uważasz, że otwarte mówienie i ukazywanie przykładów przemocy może być formą budowania społecznego sprzeciwu wobec przemocy w ogóle, w tym również ze względu na płeć?
Otwarte mówienie o przemocy może być formą budowania społecznego sprzeciwu, jednak musi być poparte mocnym hasłem lub odpowiednio wyeksponowaną akcją. Sądzę, że zwykłe, nawet częste przedstawianie przykładów przemocy może doprowadzić do utrwalenia się tego problemu w umysłach ludzi jako coś, co jest czymś normalnym, codziennym, powszechnym. Trzeba zadbać o to, żeby społeczny sprzeciw wobec przemocy kształtował się poprzez przykłady, trafiające do ludzkiego serca dobitne hasła oraz przedstawiał proste wytyczne postępowania zarówno dla świadków, jak i dla ofiar przemocy.
Duży wywiad jeszcze przed nami – ale dla osób, których wciągnęła w „Matnii” Twoja twórczość zdradzimy, że w planach masz wydanie Twoich 4 książek. Powiedz o nich więcej, proszę.
Oprócz „Matni”, której finał będzie w październiku, u wydawcy jest mój debiut „Gulu. Pamiętne lato”, który już się ukazał w innym wydawnictwie oraz drugi tom „Gulu. Powrót”. Jest to monumentalna historia obejmująca ponad 1600 stron, najczęściej porównywana z twórczością Stephena Kinga. Planowane jest równoczesne wydanie obu tomów. Aktualnie pracuję nad nową książką – horrorem świątecznym – oraz działam w ramach założonego przeze mnie zespołu literackiego. Jest to oryginalny model koncepcyjny w tworzeniu książek grozy, zakładający pracę nad książką w grupie kilku osób. Mam w swoich planach napisanie kilkudziesięciu książek, które czekają już w kolejce z gotowymi tytułami i zarysami fabuł. Nie są to jedynie książki grozy, ale również sygnowana prawdziwym nazwiskiem proza poetycka.