W Senegalu prezydent próbował odwołać wybory. W Nigrze wojskowy zamach stanu obalił wybranego prezydenta, który prawie rok później nadal jest więziony w swoim pałacu prezydenckim.
W Czadzie czołowy polityk opozycji został zabity w strzelaninie z siłami bezpieczeństwa, a w Tunezji, niegdyś jedynym demokratycznym sukcesie rebelii Arabskiej Wiosny, prezydent kieruje państwo w stronę rosnącej autokracji.
Demokracja jest w tarapatach w byłych francuskich koloniach w Afryce. Klasyczne instytucje demokratyczne, takie jak wolne wybory, są coraz bardziej podważane przez wybranych urzędników, którzy powinni przecież ich strzec. Właściwie, niektórzy z nich próbują zmienić konstytucje swoich krajów, aby zezwolić na nieograniczoną reelekcję. Z drugiej strony, zamachowcy obalają rządy, twierdząc, że czynią to w imieniu narodu. Zarówno antydemokratyczne działania tych urzędników, jak i zamachowców, wydają się być symptomami tego samego problemu.
Ten problem jest związany z głęboko zakorzenionymi strukturami politycznymi, które powstały w czasie kolonialnej dominacji Francji i które nadal wpływają na politykę w tych krajach. Struktury te często skupiają zbyt dużą władzę w rękach prezydentów, co może prowadzić właśnie do autokracji – zwłaszcza kiedy nie ma wystarczających mechanizmów kontroli.
Po uzyskaniu niepodległości od Francji w latach sześćdziesiątych, rodzące się państwa wzorowały swoje konstytucje na francuskich, koncentrując władzę w rękach prezydentów. Francja utrzymywała sieć powiązań biznesowych i politycznych ze swoimi byłymi koloniami – poprzez system znany jako Françafrique – często wspierając skorumpowane rządy. Jest to jeden z powodów, który analitycy wymieniają jako przyczynę kryzysu demokracji w tych krajach.
Podczas gdy większość ankietowanych Afrykańczyków nadal twierdzi, że woli demokrację od innych form rządów, poparcie dla niej spada w Afryce, podczas gdy poparcie dla rządów wojskowych rośnie. Według raportu opublikowanego przez Brookings Institution, większość Afrykańczyków nadal preferuje demokratyczne formy rządów. Niemniej jednak, ich zaufanie do tych systemów jest coraz mniejsze z powodu rosnącej korupcji, nierówności społeczno-ekonomicznej i braku odpowiedzi na kluczowe problemy społeczne.
W ten sposób rośnie poprarcie dla rządów wojskowych, szczególnie w niektórych częściach Afryki. Według artykułu opublikowanego na stronie “The Conversation”, poparcie dla zamachów wojskowych podwoiło się od 2000 roku. Artykuł zwraca uwagę na fakt, że w niektórych krajach, takich jak Burkina Faso i Mali, zamachy wojskowe są często postrzegane jako reakcja na niewydolność rządów cywilnych i jako sposób na przywrócenie porządku i stabilności.
Zmiana w postrzeganiu zamachów stanu zachodzi znacznie szybciej w byłych koloniach francuskich niż np. w byłych koloniach brytyjskich. Według Boniface’a Dulaniego, dyrektora Afrobarometru, organizacji badawczej, mającej na celu badanie opinii publicznej w Afryce Subsaharyjskiej, jest to częściowo spowodowane wpływem Francji na politykę w tych krajach, który często utrudnia rozwój stabilnej i skutecznej demokracji.
– Ludzie są rozczarowani demokracją – powiedział.
W ten sposób powstaje grunt pod przewroty wojskowe. Osiem z dziewięciu udanych zamachów stanu w Afryce od 2020 r. miało miejsce w byłych koloniach francuskich – jedynym wyjątkiem jest Sudan – była kolonia brytyjska. Byłe francuskie kolonie były “mistrzami zamachów stanu”, a także mistrzami pustego udawania “porządku konstytucyjnego” i demokracji, powiedział Ndongo Samba Sylla, współautor nowej książki o Francji i jej byłych afrykańskich koloniach. Przywódcy junt często posługują się językiem demokracji, nazywając siebie “rządami przejściowymi”, obiecując wybory i mianując cywilnych ministrów.
– Zwykli ludzie są przeciwko takiemu porządkowi konstytucyjnemu – powiedział Sylla. – Nazywamy to despotycznym porządkiem.
Żaden z dziewięciu krajów afrykańskich uznanych za “wolne” przez Freedom House, grupę prodemokratyczną, nie jest byłą kolonią francuską. W dodatku połowa z 20 byłych kolonii francuskich na kontynencie otrzymała najgorszy ranking grupy: “niewolne”. Wszystkie z nich uzyskały gorsze wyniki w skali wolności Freedom House w 2023 r. niż w 2019 r. Wyjątkiem są Dżibuti i Maroka, które pozostały bez zmian, oraz Mauretania, która po dziesięcioleciach rządów wojskowych niedawno rozpoczęła temat wyborów.
Gwinea, która jest rządzona przez wojsko od czasu, gdy żołnierze szturmowali pałac prezydencki w 2021 roku, miała przeprowadzić wybory w październiku tego roku. Ale w lutym żołnierze zebrali się w tym samym pałacu, aby wydać dekret, który w zasadzie zapowiedział opóźnienie jakichkolwiek wyborów.
– Rząd został rozwiązany – oświadczył jeden z żołnierzy, podczas gdy 19 innych członków junty i uzbrojonych żołnierzy stało za nim w mundurach na wyłożonych czerwonym dywanem schodach pałacu. Powoduje to jednoznaczne skojarzenia, prawda?
Senegal przez długi czas był postrzegany jako wyjątek od tego antydemokratycznego trendu, ale w lutym prezydent Macky Sall zaszokował kraj, bezterminowo odkładając wybory na swojego następcę i to zaledwie trzy tygodnie przed rozpoczęciem głosowania. Ta niepokojąca decyzja spotkała się z szerokim sprzeciwem, zarówno na arenie krajowej, jak i międzynarodowej. Próby utrzymania władzy przez Salla, przy użyciu taktyk ograniczania wolności obywatelskich, wywołały obawy o przyszłość demokracji w Senegalu.
Jego administracja przyjęła taktykę stosowaną przez innych, którzy chcą pozostać u władzy w całej frankofońskiej Afryce, czyli – zamykanie dostępu internetu, zakazywanie demonstracji, zabijanie protestujących i wtrącanie opozycyjnych polityków do więzienia.
Senegalski trybunał konstytucyjny jednak przywrócił wybory, które odbyły się 25 marca, a Sall tydzień wcześniej zwolnił z więzienia dwóch kluczowych liderów opozycji – jeden z nich był kandydatem na prezydenta. Na szczęście postanowienia konstytucji Senegalu zostały uszanowane i Sall nie mógł 3 raz wystartować w wyborach.
Oczywiście cofanie się demokracji nie ogranicza się do byłych francuskich kolonii w Afryce. Od Stanów Zjednoczonych po Brazylię, od Węgier czy nawet Polski (zwłaszcza do niedawna) po Wenezuelę, demokracja stanaje w obliczu wyzwań w wielu krajach na całym świecie. Kraje afrykańskie, które nie mają historycznych powiązań z Francją, tym bardziej nie są wolne od nękania demokracji i działań, które ją dyskredytują lub korumpują. Przywódcy w Rwandzie, Ugandzie i Zimbabwe, na przykład, nie tolerują jakiegokolwiek sprzeciwu, włączając w to organizacje pozarządowe.
– To, co łączy byłe kolonie francuskie, to systemy polityczne będące pod silnym wpływem Francji z niezwykle silną władzą prezydencką, którą ich instytucje z trudem utrzymują w ryzach – powiedział Gilles Olakounlé Yabi, założyciel i dyrektor generalny West Africa Citizen Think Tank. – To dziedzictwo jest nadal bardzo obecne.
W Beninie w 2021 r. prezydent Patrice Talon został ponownie wybrany po zmianie zasad wyborczych, aby uniemożliwić kandydowanie komukolwiek poza jego zwolennikami. 91-letni prezydent Kamerunu Paul Biya sprawuje władzę od 1982 r., po tym jak zniósł limity kadencji. Polityka Togo jest kontrolowana przez tę samą rodzinę od 1963 r., pomimo apeli o reformę systemu wyborczego. W Wybrzeżu Kości Słoniowej urzędujący prezydent Alassane Ouattara wygrał kontrowersyjną trzecią kadencję w 2020 roku z 94-procentami “poparciem”, co członkowie opozycji nazwali “pozorowanymi wyborami”.
Gilles Olakounlé Yabi nazywa ten stan rzeczy “hiperprezydentyzm”. Ten termin odnosi się do sytuacji, w której prezydent ma nadmierną władzę, często kosztem innych gałęzi rządu, jak parlament czy sądownictwo. Yabi od dawna argumentuje, że kraje powinny przyjąć bardziej szczegółowe konstytucje, które wzmocnią systemy kontroli i zrównoważą, a wręcz ograniczą władzę poszczególnych liderów. Według jego artykułu opublikowanego na stronie Jeune Afrique, problem ten jest szczególnie widoczny w Afryce Zachodniej. Yabi sugeruje, że obecne konstytucje są “miękkie” i nie zapewniają wystarczających mechanizmów kontroli nad prezydentami.
Yabi twierdzi, że aą też kraje niefrankofońskie, które również cierpią z powodu “hiperprezydencjalizmu”. Jednak byłe kolonie brytyjskie w Afryce mają zwykle silniejsze parlamenty i systemy sądownicze, które ograniczają uprawnienia prezydentów.
Sahel, suchy pas na południe od Sahary, też był świadkiem zamachów stanu. Pięć lat temu Mali, Niger i Burkina Faso miały prezydentów, którzy represjonowali opozycję, zakładali kaganiec prasie lub próbowali zmienić konstytucję. Teraz są pod rządami wojskowymi.
W ogóle głębokie zmiany miały miejsce w całej Afryce w latach sześćdziesiątych XX wieku, kiedy to kraje uzyskały niepodległość od swoich kolonialnych władców, a także przez pojawienia się wielopartyjnej demokracji w latach dziewięćdziesiątych XX wieku, która nastąpiła po dziesięcioleciach rządów jednopartyjnych lub wojskowych.
– Region znajduje się w kolejnym decydującym momencie – powiedział Ibrahim Yahaya Ibrahim, analityk z International Crisis Group, który koncentruje się obecnie na Sahelu. Tym razem chodzi o to, czy demokracja powróci do krajów rządzonych przez juntę, które obiecały wybory w 2024 r., ale wykazują niewielkie zainteresowanie, aby faktycznie je zorganizować.
Wiele osób żyjących pod rządami wojskowymi twierdzi, że wybory nie są priorytetem. Junty zdobywają popularność krytykując Francję, wyrzucając francuskich żołnierzy ze swoich krajów, a wraz z nimi nieprzychylnych grup medialnych oraz współpracując z Rosją (co za niespodzianka) – nawet gdy obywatele z trudem wiążą koniec z końcem, częściowo w wyniku regionalnych sankcji nałożonych na kraje rządzone przez junty.
– To piekło – przyznał ostatnio Abdoulaye Cissé, dostawca motocykli w Bamako, stolicy Mali. W wywiadzie dla New York Times powiedział jednak, że nie chce wyborów, ponieważ… junta ciężko pracuje. – Musimy spróbować ich wesprzeć i dać im trochę czasu – powiedział.
Dla Mamadou Koné, ochroniarza w Bamako, junta reprezentuje “pierwszą próbę afrykańskich przywódców całkowitego uwolnienia się od kolonialnego ucisku”. Rosnące ceny i niedobory żywności to tylko część “wysokiej ceny, jaką trzeba zapłacić za wolność”, powiedział.
Wpływy Francji na kontynencie zmieniały się i słabły w ostatnich dziesięcioleciach, ostatnio koncentrując się na walce z dżihadystami w Sahelu. Analitycy twierdzą jednak, że postrzeganie, że nadal pociąga za sznurki, jest prawdziwe i napędza politykę w całej frankofońskiej Afryce.
Niektórzy prezydenci i organizacje regionalne są postrzegani jako francuscy sojusznicy – takie jak Wspólnota Gospodarcza Państw Afryki Zachodniej (ECOWAS), która jest często oskarżana o potępianie wojskowych zamachów stanu, ale nie o przejmowanie i cementowanie władzy przez urzędujących prezydentów. Gdy doszło do zamachu stanu w Nigrze, ECOWAS zagroziła inwazją, natomiast gdy prezydent Senegalu odwołał wybory, wydała jedynie oświadczenie zachęcające go do ich przeprowadzenia.
Przywódca junty w Burkina Faso, który stał się najmłodszym prezydentem na świecie, gdy przejął władzę w 2022 r., powiedział niedawno, że cywilni prezydenci krajów należących do sojuszu ECOWAS byli zamachowcami takimi jak on.
– W ECOWAS jest wielu puczystów – powiedział w grudniu kapitan Ibrahim Traoré, który objął urząd mając 36 lat. Wypowiedź tą dawał ubrany w czerwony beret i pustynny kamuflaż, siedząc na pozłacanym krześle zajmowanym niegdyś przez jego cywilnego poprzednika. – Oni nigdy nie przestrzegali własnych zasad.
Wielu mieszkańców Afryki Zachodniej zgadza się z tym i staje się coraz bardziej otwartych na wojskową odmianę puczu niż kiedyś.
W Mali, Burkina Faso i Nigrze junty są często postrzegane jako reprezentujące ludzi i ich interesy, podczas gdy wybrani przywódcy są postrzegani jako pionki Zachodu – a zwłaszcza Francji.
– Istnieje poczucie, że Francja naprawdę dużo interweniuje w regionie i że wielu z tych przywódców jest w zasadzie marionetkami Francji – powiedział Dulani z Afrobarometru. – Częścią tego rozczarowania demokracją jest stopień, w jakim ludzie uważają, że demokratyczne rządy służą bardziej interesom Francji niż ich własnym.
Podczas gdy sytuacja polityczna w tych krajach nadal jest niepewna, jedno jest jasne: walka o demokrację w Afryce francuskojęzycznej jest daleka od zakończenia, a pewne schematy możemy zaobserwować także na europejskim gruncie, zwłaszcza tam, gdzie Rosja wkłada swoje paluchy. Też to zauważacie?